A co, jeśli ktos nie musi nic zmieniać, bo jedyną rzeczą, która mu przeszkadza żyć jest głód alkoholowy? Są na świecie ludzie, dla których 12 kroków to obłedny bezsens, a spotkania AA to stypy. Nic na to nie poradzę - nie oczerniam tych, na których to działa, po prostu na mnie ma prawo nie działać i tyle. Nigdy nie musiałam zmieniać myślenia, poglądów na siebie czy innych, niczego nie musiałąm przewartościować. Potrzebowałam, by głód alkoholowy przestał odbierac mi oddech. To wszystko. Jeśli mam do wyboru: wieloletnią walkę, niszczenie całych lat życia na męczarnię, czyli pracowanie nad niepiciem i możliwośc pozbycia się głodu alkoholowego tak po prostu, to co wybieram? Czym przecież jest ta praca nad sobą, co mają dać kroki i spotkania AA? Mają nauczyć człowieka jak żyć z głodem alkoholowym, jak na siebie uważać, jak zachowywać się w wielu sytuacjach... Czułm głód alkoholowy, czułam, że życie z nim to nawet nie jest marna egzystencja, to zamknięcie w więzieniu, które jest własną głową. Miałam prawo nie chciec tak żyć, prawda? Więc tak juz nie żyję. |