Nie mogę sobie z tym poradzić...
Nie mogę poradzić sobie z tym że moja dziewczyna chce iść (chodzić) na imprezy beze mnie. Dzisiaj jak powiedziała że z koleżanką mają zamiar iść na imprezę to zapytałem (tak żeby zobaczyć jej reakcję) że może i ja bym się dołączył a ona odpowiedziała mi że "Nie nosi się drzewa do lasu" i to mnie cholernie zabolało, rozzłościło. Ja zdaję sobie sprawę z tego że babski wieczór, że przecież nie zabronię jej iść, nie chce jej ograniczać więc powiedziałem że chcę żeby szła na tą imprezę i dobrze się bawiła (bo wcześniej zauważyła w głosie moje nastawienie po tym jak krytycznie odniosła się do mojego przyłączenia się do nich więc rzuciła w złości że jak mam się na nią obrażać to ona nie pójdzie)Wcześniej powiedziała mi że ona nie pchała by się ze mną jakbym to ja szedł gdzieś z kolegami tylko że tu sprawa wygląda całkiem inaczej bo stado facetów tańczących w kółeczku to jest abstrakcja a ja nie tańczyłbym z inną laską bo raz że czuł bym się nielojalny wobec mojej dziewczyny a dwa naturalne jest że chciałbym potańczyć z moją dziewczyną, taki już jestem. Bardzo ją kocham i coś mnie na miejscu trafia jak sobie pomyślę że przecież nie będzie tańczyć cały czas tylko w kółeczku i że na pewno doczepi się do niej jakiś fajfus a jej będzie się z nim dobrze tańczyło bo ze mną przecież by się nie wybawiła bo kiedyś powiedziała że źle jej się ze mną tańczy. Sorry że tak chaotycznie ale musiałem wylać z siebie to wszystko.


  PRZEJDŹ NA FORUM