Witam,mam na imię Małgorzata,mam problem i nie wiem co robic,ostatnio moje życie sie wywróciło o 180 stopni.Poznałam fajnego chłopaka,czułego,sympatycznego,szczerego z racji ze wczesniejsze moje związki konczyły sie porażka,przestałam juz wierzyc ze prawdziwy związek i miłosc jest dla mnie,ale Poznałam Piotra i wtedy myslałam ze złapałam Pana Boga za nogi....może zaczne od początku,Piotr mieszka za granicą,dokładnie w Szkocji,tam tez pracowal,akurat tak sie złozyło ze mąz mojej siostry czyli mój szwagier wyjechał również tam do pracy,ktoregos wieczoru zaszłam do siostry na kawke i akurat tak wyszło ze rozmawiala z męzem przez skype,tam rowież był Piotr,też rozmawiał z moja siostra przez skype,spojrzałam na niego i odrazu mi wpadł w oko,ja jemu też i od tego monentu zaczelismy ze sobą pisac,najpierw smsy a potem na portalu społecznosciowym i tak to trwało połtora roku,bardzo dobrze sie rozumielismy,mielismy podobne poglady na życie no i obydwoje bylismy po przejsciach,Piotr rozstał sie jakies dwa lata temu z długo letnią dziewczyna,z którą ma dziecko(które jest z matka)wogóle mi to nie przeszkadzało,wtedy tez zaczeły sie u niego problemy z praca i kasa,ale dawał sobie jakos rade,bylismy wobec siebie zawsze szczerzy i zawsze opowiadalismy sobie o swoich problemach,juz wtedy wiedzielismy ze bedziemy razem,tylko problem był w tym ze obydwoje nie wiedzielismy kiedy dojdzie do naszego spotkania,w tym czasie moja siostra juz sie wyprowadziła do szwagra do Szkocji wiec gdy Tylko mi sie nadarzyła okazja,odrazu zamówiłam bilet by ich odwiedzic,Piotr bardzo sie ucieszył,czekalismy na to spotkanie z niecierpiwoscia,oczywiscie były watpliwosci czy napewno dobrze robimy,czy sie sobie spodobamy na żywo,ale gdy juz nastał ten dzien i on pojawił sie w mieszkaniu mojej siostry z kwiatkami,nie miałam juz zadnych watpliwosci,on rownież,zaczelismy byc ze soba spedzalismy mile czas,poznałam jego synka,ktory odrazu mnie zauroczył,jego znajomych,zakochalismy sie w sobie i te trzy tyg były najpiękniejsze w moim życiu,ale gdy juz nadszedł czas wyjazdu,nie pozwolił mi wyjechac,chciał zebym została ja tez tego chciałam,wiec zostałam,z racji ze u mojej siostry było pięc osob i bardzo ciasne mieszkanko,wiec nie mogłam tam zostac,Piotr wiedział ze innego wyjscia nie ma,więc wprowadziłam sie do niego,na pierwszy rzut oka wydawało sie ze wszytko jest okej ale wcale tak nie było,zaczynało sie cos zmieniac w naszych relacjach,czułam to i widziałam ze jest jakis wobec mnie obojetny,jak by mnie nie było,wiedziałam ze jest teraz cieżko,ze problem z kasa,z praca,wiedziałamo tym i do niczego go nie zmuszałam,chciał zebym została wiec zostałam!!ale nie umiałam sie cieszyc,jak czułam ze jest cos nie tak,wiec wciaz chodziłam jakas smutna,zdołowana,on to w koncu zauwazył i sie zapytał co sie stało,wybuchłam płaczem bo juz nie wytrzymałam tej niepewnosci,powiedziałąm ze juz nie czuje jego miłosci,tego ze mu zalezy,wtedy on odpowiedział tak:"nie chce zebyś mnie żle zrozumiała,nie wiem już co czuje,to wszystko dla mnie za szybko sie dzieje,nie chce sie z tobą rozstawac,nie chce zebys odeszła,wyjechała,wyprowadziła sie ale prosze daj mi troche czasu,potrzebuje go,nie chce cie skrzywdzic,zranic,zależy mi na Tobie,ale nie wiem co teraz czuje"oczywiscie płakałam,ale nie robiłam mu żadnych wyrzutów,pretenscji,wiedziałam ze czesciowo ma racje,ze to wszystko za szybko sie dzieje ale nie było innego wyjscia,przeciwnym razie musiała bym wyjechac a tego obydwoje nie chcielismy,w czasie tej rozmowy pierwszy raz zauwazyłam łzy w jego oczach,wiem ze nie chciał żebym przez niego plakala,powiedział ze musi sie przejsc,ochłonąc i wyszedł,nie bylo go moze godzine,wrocił,porozmawialismy na spokojnie,postanowilismy ze obydwoje bedziemy sie starac i pracowac nad tym żeby było dobrze,nie chcielismy sie rozstawac,tej nocy kochalismy sie tak jak nigdy wczesniej,to była cudowna noc,ale gdzies w głowie cały czas mialam te jego słowa...nie potrafie udawac ze wszystko jest w porzadku,nie chce tego ale boje sie ze i tak dojdzie do rozstania,niby sie staramy ale jest jakos inaczej,wczoraj wrócił z pracy niby zmęczony,ale wciąz gdzies wychodził,to do sklepu,to do kolegi,nie chciałam mu robic awantur,bo wiem ze to tylko pogorszy sprawe,wiem ze nikogo innego nie ma w jego życiu,ufam mu,nawet teraz,gdy cos między nami pękło,widze ze przejmuje sie jak cos mnie boli,jak zle sie czuje,całuje mnie w czolko jak spie,i rano kiedy idzie do pracy,czuje ze nie jestem mu obojętna,ale nie wiem jak postepowac,czuje ze powinnam to przeczekac,dopiero 10 dni u niego mieszkam,moze musi sie oswoic z nowa sytuacja,przyzwyczaic,przeciez do tej pory był sam....załatwia mi tu wszystko zebym mogła zostac,upezpieczenie,zameldowanie na jego adres oczywiscie,wiec skoro by nie chciał zebym została nie robił by tego,przeciez nie ma zanego przymusu!!prosze pomózcie mi bo juz sama nie wiem co robic,jak sie zachowywac,dalismy sobie czas,miesiac,dwa,jeżeli nic sie nie poprawi,rozstaniemy sie...ale gdzies tam w serduszku wierze ze on i tak nie pozwoli mi wyjechac bo juz w tym czasie zdązy sie z tym wszystkim oswoic i poukładac to sobie!!prosze o pomoc!!z góry dziękuje! |