uzalezniony i współuzalezniona
No i sie narobilo.narozrabialam .złamałam abstynencje jak ja to nazywam.mialam strasznego dola i napisalam do niego.zapytalam sie co slychac i w ogóle odp mi ze ok.i tyle.ja sie wkurzyłam i zaczełam robić mu jazdy!ze udaje ze mnie zna ze tylko on tak potrafi falszowac rzeczywistosc i ze jak tak to spotkamy na terapii i w cztery oczy.mialam straszne wyrzuty sumienia pozniej.jedyne co mi zostalo to przepraszam i tak napisalm.dowiuedzialam sie od jego sistrzenicy ze ja go nie zlamie nie sprowokuje do tego zeby mi odp.ze jest bardzo konsekwentny ze teraz sie wiecej modli niz kiedys i bardzo sie poswiecil terapii.terapoeutka zapytala sie mnie czemu mu wprost nie napisalam ze mam dola ze chcialam pogadac bo zawsze mialam w nim wsparcie i ze nie oczekuje odp.spieprzyl;am sytuacje.podobno to przepraszam cos zmienilo ale niesmak pozastal.musza chyba lata minac zanim on bedzie chcial mnie normalne wiedziec.brakuje mi go jego rozmow a on jest taki oschly.


  PRZEJD NA FORUM