ona ja i on |
Masz racje iska, cale szczęście ze najpierw myśle zanim cos zrobie ;p no wczoraj jakoś wieczorem sie zdzwoniliśmy, ja chciałem zadzwonić na chwile bo tęskniłem za jej głosem, a ona myślała ze nie chce z nią gadać...z krótkiego telefonu hehe się przerodziło w 2,5godz rozmowę. Zaczęła mi opowiadać jak to jej chłopak wrócił do normalności, i myśli ze nic się nie stało i nic się nie dzieje, ze jak tylko chce ja przytulic czy pocałowac to ona robi sama z siebie odruchowo uniki.. Potem zaczela mówic ze dla mnie jest to ciężkie do zrozumienia bo ona w tym związku jest 11-12 lat i myślała ze on będzie wieczny.. Pozniej zeszliśmy na temat nas,zrozumieliśmy ze tak naprawdę coś do siebie czujemy od samego początku naszej znajomości i to wszystko się kumulowało aż sobie to wyznaliśmy, i tego co do siebie czujemy, powiedziałem jej co czuje i ze do żadnej wcześniej dziewczyny czegoś takiego i tak wielkiego nie czułem i się nie otworzyłem....powiedziałem ze siebie tez nie oszuka bo sama po sobie widzi jak się zachowywała i jak sie zachowywaliśmy...i sama przyznała ze czuła coś do mnie od kąd się poznaliśmy i zaczęliśmy poznawać...ona się mnie spytała "to co chciałbyś być ze mną wiedząc ze bedę myśleć miejscami o nim??" odpowiedziałem stanowczo ze tak, bo wiem ze będzie o nim nie raz myśleć bo w końcu prawie polowa życia z nim była, ale wiem ze z czasem zacznie coraz więcej myśleć o mnie i to dla mnie jest ważne....jak to usłyszała to zamilkła na chwile ;p . Zresztą po tym jak mi mówiła o ich związku i co teraz mówiła i jak się zachowywała , to powiedziałem jej ze to wszystko jest chyba już odpowiedzią na jej pytania i znaczy ze pragnie byśmy byli razem. Potem zeszło na temat mieszkania które wynajmują, i ze sama nie utrzyma go i raty i firmy....wiec zacząłem jej mówić ze są różne wyjścia. Można komuś wynajmować część, może jakaś jej kumpela, spytałem sie ze przecież rodzina może ci pomoc (ale to bylo glupie bo ona w rodzinie nigdy nie miala wsparcia), może przecież jej obecny tam zamieszkać i jakiegoś kumpla sobie dobrać, sama mówiła ze oni kiedyś doszli do wniosku ze jak by się rozeszli to mogli by być dobrymi znajomymi, wiec pewnie on jej by tez pomogl, ja tez powiedziałem ze jeżeli mi lada moment ruszy praca w niemczech i nie będzie z nią problemów to ja sam będę w stanie jej pomoc i o nic nie będzie musiała się martwic.... ale spytałem jej się czy nie uważa ze to dla nas za szybko byśmy może razem zamieszkali, ona odpowiedziała ze czemu za szybko ?? w końcu znamy się już 4lata, a nie miesiąc czy dwa. I mile mnie czymś takim zaskoczyła Już nawet w nocy myślałem ze do mnie mogla by się wprowadzić bez problemu (o ile by sie nie dusiła mieszkaniem z moimi rodzicami i rodzenstwem, ale kazdy ma swoj pokoj wiec jest spoko) a tamto mieszknaie wynajmować komuś by ratę i rachunki płacił. Sama zobaczyła i nawet sama powiedziała kilka z tych rzeczy co się zdziwiłem bo wcześniej nie brała innej opcji pod uwagę. Pozniej wiedziałem ze jest smutna to jak zwykle zacząłem ja rozśmieszać ;p a ona w międzyczasie przyznawała jaki mam dobry i pozytywny wpływ na nią. Potem zaczęła poruszać moja chęć wyjazdu, bo pamięta ze od kąd się znamy jej o tym mowiłem ze nie chce pracować w PL. ale jak sobie wszystko wyznaliśmy to jej powiedziałem ze jest dla mnie ważniejsza niż wyjazd i życie za granica. Ona zaczęła mówić ze nie chce mnie blokować w spełnianiu się. Na co ja jej powiedziałem ze pracuje w swoim zawodzie który studiowałem, rozwijam się i robię to co lubię wiec się spełniam i jestem zadowolony. A bycie z nią i dążenie z nią do szcześcia jest dla mnie ważniejsze niż zagranica. A mój kierunek daje duże możliwości, mogę pracować w PL, może mi się udać w niemczech i będzie super. Powiedziałem jej ze im szybciej podejmie decyzje tym lepiej dla każdego, bo będziemy wiedzieć co z tym mieszkaniem zrobić. I ze opisując swoje uniki i wszelkie wątpliwości odnośnie obecnego chłopaka, i to jak wcześniej opisywała ze jest z nim z przyzwyczajenia i wątpi by go już kochała itp, sama sobie odpowiedziała na nie jedno pytanie które chciała, na co przytaknęła ze mam racje...ale ze ciągle w głowie ma to mieszkanie. Na koniec podziękowała ładnie za to ze zadzwoniłem, pogadaliśmy i jej humor poprawiłem. Na razie nie wiem, chyba nie powinienem z nią tak często gadać jak wcześniej....niech ma czas na przemyślenie wszystkiego, ale tez nie mam zamiaru w cale się nie odzywać bo będzie to znaczyć ze mam ja gdzieś.. |