ona ja i on
Czesc...
do tej pory mieliśmy jakoś przed weekendem wymianę zdań że ona pierwsza ze swoim chłopakiem nie zerwie bo nie jest w stanie....przestałem się odzywać po tej rozmowie. To następnego dnia napisała rano i po południu zadzwoniła smutna czy się na nią gniewam i czy nie chce z nią gadać.
Kolejna spinkę mieliśmy jakoś w piatek wieczorem bo coś wyczaiła ze mam zły humor bo powiedziała kilka złych rzeczy, i się zaczeła pytać. Ja nie odpowiadałem bo byłem zajęty i nie wiedziałem co odpisać. Po czym (miala wieczorem ostra klutnie z chlopakiem) i na mnie humorem też zaczęła najeżdżać że jak nie chcę to niech się nie odzywam, ale najbardziej ja wkurwia jak ktoś bliski tak ją traktuje. Odpisałem że zajęty byłem, powiedziała dobraaa nie ważne dobranoc...
Po czym po 30min zaczeła mnie przepraszać i mówić że jestem ostatnią osobą z która chce sie kłucić i juz potem było ok.


no wczoraj do mnie zadzwoniła rozpłakana że razem ze swoim doszli do wniosku że to już dalej nie ma sensu i że od dłuższego czasu(ladne pare lat) po prostu przeciągali nie uniknione, i zdecydowali się rozstać.
Rozmawialiśmy 2 godziny przez telefon, ciężko było mi ją słyszeć płaczącą. Powiedzialem jej to i spytałem się czy może jej przyjaciółka nie mogła by do niej wpaść skoro nie chce bym ja wpadł...powiedziała że tylko ze mną może rozmawiać na takie ważne i poważne tematy, z żadną z przyjaciółek czy nawet mamą nigdy takiego kontaktu nie miała....
wieczorem też rozmawialiśmy i tam już bardziej udawało mi się ją rozweselić.
Bo w końcu ona i jak możemy być razem i bez żadnego ukrywania!!!!!

Jednak wieczorem powiedziała że znów miała wymioty które jej się przytrafiły już drugi raz w tygodniu i boi się czy może nie jest w ciąży....zacząłem ją uspokajać by nie popadała jak to ona w paranoje, i zrobiła parę testów i w poniedziałek poszła do ginekologa.
Dziś napisała że zrobiła dwa testy i obydwa wyszły pozytywnie i że w poniedziałek dowie się pewnie w ktorym tygodniu ciąży jest....
No i dziś się zaczęło...ona dziecka nie zabije, i nie wyobraża sobie by dziecko się bez ojca wychowywało. Wiec przez to wychodzi powrót do byłego i ona nie widzi innej opcji.....
nawet po jakimś czasie mu o tym powiedziała to niby się ucieszył...
napisałem jej że po co mu mówi skoro jeszcze nie była u ginekologa, a testy potrafią się mylić i wiele rzeczy potrafi mieć na nie wpływ....
i spytałem się co będzie jeśli ginekolog jej powie że nie jest jdnak w ciąży?? odpowiedziała że wtedy nie będzie tematu....


Ja jej powiedziałem że niech mi się nie dziwi ale tak łatwo nie zrezygnuje zwłaszcza że w końcu możemy być razem !!!!
I czy na prawde chce tą ciąże skoro sama mówi że dla niej to za szybko i za wcześnie, i zwłaszcza że sama sobie zdaje sprawę że co wróci do niego tylko ze względu na dziecko i to będzie takie duszenie się....i znów odsuwanie nieuniknionego końca....i bycie ze sobą tylko dla tego że maja dziecko....(mam koleżanke która tak sie dusi bo w takim właśnie przypadku...i wiem i widze co ona przeżywa...)
ona chce by dziecko mialo ojca bo jej brat się rozstał z dziewczyną bo się nie dogadywali i ona się okazało była w ciąży i widzi jak ich dziecko jest wychowywane...

Nie wiem co ja mogę jej jeszcze powiedzieć, zwłaszcza że wczoraj wszystko było pięknie bo będziemy razem i jaka szcześliwa była na tą myśl....a dziś taka informacja....

Nie wiem w końcu myślałem że będziemy razem szczęśliwi, i uwierzyłem w los i przeznaczenie....a teraz ciąża...

moze to zle zabrzmi ale moim zdaniem bez sensu sobie zycie psuc, ciaza ma sens tylko wtedy kiedy tego dziecka sie chce i jest sie w zwiazku, ktory ma sens..


  PRZEJDŹ NA FORUM