nie umiem sobie tego wogóle poukładać w głowie..
Inna miłość.. mam wrażenie że ona chciała mną sobie wyleczyć kogoś i taki właśnie smutny skutek teraz..
Boli mnie, że co kolejna osoba to zawodzi zaufanie..
poznajemy kogoś, okazuje się że wyznaje konkretne wartości, jest rozumnym człowiekiem żyjącym wobec jakiś zasad. A potem zostajemy potraktowani wbrew nim.. Chore to po prostu..
Najbardziej ironiczne w tym wszystkim jest to że kiedy rozmawialiśmy o tym człowieku który bez słowa z dnia na dzień z niej zrezygnował i odszedł, powiedziała mi coś takiego
"Cóż, niestety tacy właśnie są ludzie. Nieustannie zmienni, ciągle za czymś gonią albo przed czymś uciekają, aż nie warto się tym przejmować"
I co? parę dni później zrobiła prawie to samo. Bez słowa ze mnie zrezygnowała. Tyle tylko że nie znikła z życia. Po prostu kiedy się starałem i dbałem o tą relację miała to głęboko w... i się wycofywała, jednocześnie nie dając mi też odejść i zapewniając mnie że wszystko jest w porządku..
Zawsze dostaję tylko po łapach za tą troskę o innych, przejmowanie się nimi, dbanie i pokazywanie że mi zależy. Chyba nie umiem tego znieść jak mało jest wzajemności w relacjach międzyludzkich.. Staram się być dla kogoś najlepszym człowiekiem jak potrafię.. i kończę wyrzucony na śmietnik


  PRZEJDŹ NA FORUM