ona ja i on
Tak masz racje przeszło mi to przez myśl jeśli chodzi o aborcję i sam się sobie zdziwiłem..., tak jak wszystkie inne możliwości o których razem rozmawialiśmy, wspólne wychowywanie dziecka, pomoc mojej rodziny, i cała reszta możliwości (nie jestem typem dla którego kobieta z dzieckiem to jakiś temat taboo czy jest przekreślona).
Ja po prostu zawsze jak jest problem to szukam każdej możliwości i potem analizuje i wybieram te najlepsze, i ona to wie i wie że nie chodziło mi o jakie kol wiek jej urażenie.

To nie jest tak że jak usłyszałem że ma pozytywny wynik i co z tego powodu mówiła to się wkurwiłem czy spanikowałem(jak mówiła ze to za szybko nie jest gotowa zły czas, i że nie ze swoim byłym), że ma sama podjąć decyzję i mnie to nie obchodzi, aborcję czy wrócić do byłego....po prostu rozmawialiśmy szczerze jak to zawsze my o wszystkich możliwościach aby znaleźć razem rozwiązanie….my tak zawsze robiliśmy od kąd się znamy że prosto z mostu do siebie wszystko mówiliśmy i bez tajemnic.

Ja do piątku lub poniedziałku jestem na wyjezdzie, i jak wrócę do miasta to chcemy porozmawiać.

Dziś do mnie dzwoniła… byłem na spotkaniu….. nie mogłem odebrać. A jednak jak tylko zobaczyłem jak dzwoni to wybiegłem z Sali… odebrałem….była smutna zdołowana i zapłakana…. Powiedziała że jest w 5tyg. Ciąży…. Że pewnie jej nie na widzę za to wszystko i że jak to mi życie zepsuła i skomplikowała, bo dla niej zrezygnowałem ze swoich planów i marzeń odnośnie wyjazdu na stałe za granice bo ważniejsze dla mnie było bycie z nią razem niż coś co wiedziała ze było moim marzeniem i celem od dawna.
Że pewnie złamała mi serce bo dobrze wie że była pierwsza kobietą której wyznałem miłość, bo te słowa są zbyt ważne i nie rzucam ich na wiatr. Ba obydwoje sobie wyznaliśmy miłość..

Powiedziała że jedynym rozwiązaniem dla niej jest powrót do byłego bo i tak już mu o tym powiedziała i rodzicom, a wplątywanie mnie w wychowywanie nie swojego dziecka i takie zobowiązanie…..wie że i tak już za dużo poświęciłem dla niej i nie wyobraża sobie tego, a chce by dziecko miało ojca biologicznego .

Spytała się czy możemy się spotkać na dniach….powiedziałem że jak tylko wrócę to od razu do niej przyjadę….potem napisała że jeśli nie chcę jej widzieć to ona sama może wpaść do mnie do domu i zabrać swoje ciuchy bieliznę i laptopa. Powiedziałem by się nie wygłupiała i poczekała aż wrócę.


Od poniedziałku chodzę i ciągle o niej myślę, ludzie muszą mi na siłę zwrócić uwagę bym ich słuchał i się skupił. Nie mogę przestać Myśleć o 4 latach naszej znajomości i naszym wspólnym ostatnim miesiącu i jak w tym czasie się do siebie zbliżyliśmy i ile ze sobą przeżyliśmy (ona sama ostatnio dzwoniąc do mnie też to powiedziała że nigdy z nikim nie miała i nie ma takiego kontaktu i tyle nie przeżyła i nie mogła tak liczyć jak na mnie, ani na żadną psiółkę ani na mamę tatę ani na chłopaka)

Chodzę w kółko, patrzę w okno, i jak tylko myślę że to już koniec czuję pustkę i łzy same mi lecą jak szalone…już chyba nawet nie wiem skąd one się biorą ….

Patrzę na telefon, moje łóżko, samochód i wszędzie ją widzę i czuję. Wiem że też to przeżywa jak ja a nawet bardziej bo ona jest bardzo uczuciowa….wiem że ciągle płacze, ma doła, i ta zrozumiała cisza pomiędzy nami ją dobija. Lub stara się pogrążyć w pracoholizmie. ….

Pisze mi ze jakoś dziwnie się czuje…bo jeszcze pare dni temu gadaliśmy całe dnie a teraz nic….Prosi bym cos napisal...cokolwiek. Że ona nie może wytrzymać takiej ciszy i rozłąki ode mnie...
ale ja nie potrafię rozmawiać jak by nigdy nic się nie stało...


Jednak ja nie wiem czy coś mogę jeszcze zrobić. Podjęła decyzję i muszę ja uszanować. I życzyć jej by dziecko i ona były zdrowe, i oby ten palant się na serio zmienił. Dobrze oboje wiemy że nie jest dla nas możliwe by powrócić do przyjaźni czy bycia kolegą/koleżanką i do spędzania całych dni na telefonie,skypie,smsmach czy mmsach. Ani ja ani ona tego nie umiemy, a nawet jeśli byśmy spróbowali to byłoby to na takiej samej zasadzie jak ona z chłopakiem przedłużali na siłę związek i nieunikniony koniec… to wszystko było by strasznie sztuczne i na siłę

Ehhhh wciąż mi trochę ciężko przełknąć to wszystko, jeszcze w sobote rozmawialiśmy jak to świetnie będzie być razem, i że w końcu nie będziemy musieli się chować i spotykać normalnie jak para. Jakie szczęście słyszałem w jej głosie i widziałem w oczach. A tu los po prostu tak nagle, bo nie brała tabletek bo się nie kochali 2-3miechy i akurat jak się wprowadzili zrobili to i nie wzięła. Cięzkie to wszystko do przełknięcia jest….

Już dzisiaj do mnie z zagranicy dzwonili….chcą mojej odpowiedzi i jeśli będzie pozytywna to bym w czerwcu już u nich był i pracował….


A ciągle myślę co będzie jak się spotkamy porozmawiać w piątek lub poniedziałek ….. jest za razem tyle co chcę powiedzieć i o czym ona dobrze wie i zdaje sobie sprawę ,a jednocześnie nic nie chce mi przez gardło przejść bo wole powstrzymywać łzy i nie dać jej się zobaczyć w takim stanie….



  PRZEJDŹ NA FORUM