koszmar... jak wybrnąć?
Chodzi o ćwiczeniowce. Nie ma rodziny, żony, dziewczyny, dzieci. jest hetero, starszy o 3 lata. Mam problem spodobał mi się, ale po jakimś czasie. Skończyłam z nim zajęcia po 1 sem. Próbowałam go złapać i tak poprostu porozmawiać. W czasie jednej z rozmów, przy innych (przy całej uczelni) objął mnie ramieniem, złapał za talię gdy się wyrywałam. Pomyśłałam ok, nie powinien tak robić, ale może taki ma styl bycia-przyjacielski. Zresztą wykorzystałam okazję, bo już coś czułam, było mi dobrze, przycisnęłam się do tej ręki.
Póxneij myślałam nad tym długo i stwierdziłam że wolę myśleć że nic nie czuje.
Próbował też wcześniej wkręcić mnie "na chama" w jego koło. Pokłóciliśmy sie (doszło do krzyków) bo chciał żebym przyszla na ostatnie spotkanie koła. Napisałam mu później maila, nie odpisał ale zaczepił mnie na korytarzu. Byłam niemiła, stresowałam się zresztą czymś innym nie miałam głowy. Poczekał ze mną na to zdarzenie (mimo że przeprowadzał egzamin i mimo że go wyganiałam.
Ostatni raz parę dni przed sesją.Czekałam na wydruk na kserze, stałam tyłem, słyszałam że idzie. Miałam już dosyć tej sytuacji i nie wiedzy. Chciałam mu pokazać że nie bawi mnie to wszystko. Nie odwróciłam się nie powiedziałam nic i poczułam uderzenie, a raczej ciężar na plecach-przytulił się do moich pleców na pare sek i odszedł bez słowa.
Może się mylę ale widze że mu zależy. Nie wiem co teraz robić. Teraz są wakację, a po nich idę na V rok i nie wiem czy nie będę miała z nim zajęć. Na pewno będziemy się widzieć na kole on je prowadzi.Chciałabym żeby coś z tego wyszło, ale głupieje przy nim. Nawet przy zadaniach nie umiał dosadnie wyjaśniać poleceń


  PRZEJDŹ NA FORUM