Czy jestem alkoholikiem
Simonie - to, że hipnoza u doktora, o którym wspominam jest wybawieniem dla alkoholików to prawda, ale nie rób z faceta nałogowca!!! Proszę, to zakrawa na obłęd psychopatycznych terapeutów, o których też napisałam. Francuzi z prowincji wypijają do lunchu karafkę wina, moja matka prawie codziennie wali sobie pięćdziesiątkę koniaku przed snem, 99 procent moich przyjaciół co weekend czy dwa użyna się w trupa na imprezach, a Jarro wypija piwo na kolację. Nałóg to coś, co przeszkadza żyć. Przyzwyczajenie to też coś, co jakoś tam nas nakierowuje, czy ogranicza, ale nie niszczy życia. Od jednego piwa dziennie Jarro nie straci zdrowia, rodziny, pieniędzy, godności. Ja np. przez całe życie codziennie jem słodycze. Codziennie jeden batonik, lub jego równowartość. Bez tego czuję, że czegoś mi brakuje - jest mi źle bez chwili smaku czekolady w ustach. Nie zżeram kilograma nutelli, nie cierpię na chorobliwą nadwagę - a przecież mogłabym, bo cukier to też narkotyk, do tego legalny! Paranoja i nadgorliwość naprawdę są gorsze od faszyzmu. Wiem co mówię wesoły.


  PRZEJDŹ NA FORUM