Co robić?
Sama już nie wiem od czego zacząć... Jestem z chłopakiem od 3 lat, dla mnie jest to prawie całe życie, poznaliśmy się gdy miałam 17 lat, dziś mam 20. Nie jestem pewna czy kiedykolwiek było między nami tak jak trzeba. Mój problem zapewne leży w początku tej znajomości. Spotykaliśmy się ze sobą ,, bez zobowiązań,, przez miesiąc. Pod koniec tego czasu byłam już w jakiś sposób do niego przywiązana, nie zakochana, ale czułam coś do niego. I właśnie wtedy zostałam zraniona I raz. Stało się to, gdy myśląc, że ta znajomość dąży ku związkowi, w jego telefonie zauważyłam zdjęcia jego byłej. Byłej.. blondynki 180cm, szczupłej, tu i ówdzie zaokrąglonej jak trzeba, która go rzuciła. Dla mnie było jasne, chłopak jest do niej cały czas przywiązany. Chciałam dać sobie z nim spokój, jednak tak się nie stało...
Koniec końców zostaliśmy parą, bardziej przez napięcie, które między nami narastało, przypadkowo w trakcie rozmowy, zdecydowaliśMY się być razem. Tłumaczył, że nie wiedział jak zapytać itd... ja uważam, że nie był na to jeszcze gotowy.
Kolejne miesiące były koszmarem. Wieczne napominanie go, że skoro ma dziewczynę, z innymi należny kontakt ograniczyć, nie flirtować, nie umawiać się, NIE KŁAMAĆ prosto w oczy. W dodatku jego zdjęcia na portalach z oznaczeniami byłej dziewczyny...gdy był ze mną przecież... Więc nie ją powinien opisywać ,, z moim Kochanie,,.
Kiedyś weszłam nawet w historie jego rozmów na gg. widziałam tam długą rozmowę z jego byłą. Nie odczytałam jej, uznałam, że nie będę na tyle wścibska, że to nie moje sprawy.
Na drugi dzień jednak nie wytrzymałam, postanowiłam to przeczytać. A właśnie tej jednej jedynej rozmowy już nie było, skasował ją.
Pytałam go tysiące razy czy nic nie kasuje z tel, z gg czy z innych portali. Kłamał, że nie.
Potem widziałam jeszcze kilka razy jak do niej pisał, tłumaczył mi, że pomylił okna...

W końcu wywalczyłam, aby tego wszystkiego zaprzestał i wszystko zniknęło jak zły sen. Ten rok był naszym najlepszym czasem.

Teraz niestety nie potrafimy się już chyba dogadać, nie wiem o co chodzi, chce mi się płakać gdy o tym myślę, ale ten człowiek doprowadza mnie do szału, a jednocześnie tak bardzo go kocham. Przeżyliśmy razem swoje pierwsze razy, całe nasze ,,wejście w dorosłość'' przeżyliśmy razem, a teraz nie umiemy się dogadać.
Może to trochę moja wina, bo cały czas zmuszam go do nauki, do patrzenia w przyszłość. Ja jestem studentką medycyny, on po zawodówce pracuje w przetwórni ryb... Nie mogę tego znieść, tym bardziej, że mogłam załatwić mu prace jako barman w hotelu 4 gwiazdkowym lepiej płatną. A on tego nie przyjął, wolał iść tam gdzie jego rodzice.
A ja się pytam jakim oni są dla niego przykładem? Jakie wartość wpajają mu do głowy? Ze po zawodówce ma resztę życia za 1500zł robić w rybach, skoro ma możliwość uczenia się? Ma mnie, która mu zawsze pomoże?
Kłócimy się oto ZBYT często.. A on słucha tylko ojca nieroba. Ja nie mam tu nic do powiedzenia. Nie mogę tego wytrzymać...
Z resztą jego koleżanki... spotyka się z koleżankami, które właśnie opuścił chłopak, żeby je pocieszać, kiedy ja bardzo dobrze wiem, jakie są te koleżanki. Każe mi się nie denerwować...ale kiedy ja chcę gdzieś wyjść, nawet tam gdzie nie ma innych facetów, jestem mocno ograniczana przez niego. Jemu wolno wszystko a mi nic? Coś jest chyba nie tak.
Kłócimy się dosłownie o wszystko na każdym kroku.
Teraz gdy na sezon ja zaczęłam pracować, a on pracuje w tych rybach, i kiedy ja mam wolne to on pracuje i na odwrót. Widzimy się maksymalnie raz w tygodniu na parę godzin, zrobiło się jeszcze gorzej.
Ja nie chce słuchać o tym co się działo u niego w pracy, której nienawidzę. On nie chce słuchać, co ja mam mu do powiedzenia... Nie mamy o czym rozmawiać.
Do tego moje poczucie zmarnowanych wakacji. Miałam isć do pracy dwa na dwa, żeby mieć czas chociaż wyjść na plażę, ale nie mam z kim, bo on pracuje, a na moje koleżanki jest chyba uczulony...

Powiedzcie mi, czy jest jeszcze jakaś szansa to naprawić czy to już jest stracone?


  PRZEJDŹ NA FORUM