Miłość do nowo poznanej osoby. Pomożecie?
Masz rację Luna, to jeszcze nie miłość, to na razie fascynacja, która kiedyś miłością może się stać, choć nie musi. opowiem Ci dwie historyjki, obie prawdziwe: Matka i ojciec mojego faceta poznali się w pociągu. Ona miała 23 lata, była polską studentką na wyjeździe z grupą z roku, na Węgrzech. On miał 18 lat i jechał do domu na przepustce z wojska. Nie znali słowa w swoich językach. Poprzebywali ze sobą w tym pociągu kilka godzin. Trudno to nazwać rozmową, trochę na migi, trochę dzięki rozmówkom polsko - węgierskim, które Ona miała przy sobie. Potem rozjechali się do swoich domów, by przez kilka lat pisać do siebie listy za pomocą słowników i obsesyjnie uczyć się języków. Od 35 lat są najwspanialszym małżeństwem, jakie w życiu widziałam. I teraz o mnie: W lipcu 2010 roku moja mama, w ramach prezentu imieninowego, postanowiła urządzić imprezę swojej przyjaciółce u siebie w domu. Owa przyjaciółka zaprosiła więc swoich znajomych, których moja mama nie znała. Wśród nich była wspomniana, węgiersko polska para. Przywiózł ich syn, by mogli napić się alkoholu. Nie znałam ani ich, ani tego syna, ale przegadałam z tym synem cały wieczór. Tydzień później zaprosił mnie na randkę, trzy tygodnie później wpadł na weekend do domu, w którym się poznaliśmy - siedziałam tam sama, bo mama wyjechała na wakacje, a ja opiekowałam się jej zwierzyńcem. Od tamtej pory ja i syn węgierskiej pary jesteśmy nierozłączni. Mieszkamy razem, jesteśmy rodziną, choć nie mamy ślubu, ale jako antyklerykałowie nie czujemy takiej potrzeby. Jak widzisz rzeczy, w które nie wierzysz się zdarzają. powiem więcej - spontaniczność w sprawach sercowych to najlepsza rzecz, jaka może być. Podchody i inne takie burzą cały romantyzm i sens miłosnych uniesień.


  PRZEJDŹ NA FORUM