Praca, Milosc, Problemy
Przepraszam z gory moga pojawic sie bledy ort i moze byc dosc dlugie.
Poznalam juz prawie rok temu pewnego chlopaka(22). On mieszkal w Polsce ja za granica. Rozmawialismy, poznlismy sie itd. standard. Powiedzmy ze ten chlopak ma duzo problemow. Jest nadpobudliwy ma lekka paranoje, zawsze ma cos ze zdrowiem fizycznym powiedzmy ze cale cialo do wymiany. Z tego co mi opowiadal bardzo duzo przeszedl i wierze w to z tego wzgledu ze tez nie mialam zycia w styly " happy end". Ma ogrome trudnosci z przystosowaniem sie do nowego otoczenia i ja to rozumiem staram sie byc dla niego jak najwiekszym wsparciem. Ma ogromy brak pewnosci siebie i bardzo naprawde bardzo niska samoocene " nie jestem wart by zyc" tak mowi.Wiec sciagnelam do kraju w korym mieszkam. Dla tych ktorzy mysla ze polecial na kase, tak nie jest do tego mam akurat nosa bo mama wkopala sie w pewna podobna sytuacje. Wiec na 99% jestem pewna ze to nie to. Wiec jak juz mowilam sciagnelam tego chlopaka prace mial, ale go wyrzucili(dyskryminacja jest ogromna) znalezlismy mu drugo prace( tez ciezka i jest posiadajaca ogromna dyskryminacje na podlozu pochodzenia-glownie polcy).Przez to chodzi nerwowy jeszcze bardziej niz zwykle, jeszcze czesciej sie denerwuje itd. Mieszka ze mna u mojem mamy.

Dlaczego pisze ten tekst? A wiec... ja juz nie wiem co mam robic... jestem tym zmeczona. Mam charakter osoby ktora walczy do samego konca. Dopoki widze nadzieje walcze i nie poddaje sie. Dla mnie klutnia nie jest powodem do rozstanie, obrazenie sie czy tez slowa ktore rania. Jesli zalezy mi na jakiejs osobie to jestem dla niej w 100%... i to podejrzewam w pewnym sensie jest moja wada. Przez metode prob i bledow nauczylam sie ze jak ktos pieknie powiedzial " Kochac to tez pozwolic komus odejsc". Uwazam ze jesli kogos kochamy i zalezy nam na szczesciu tej osoby to nie wazne gdzie i z kim jest, widocznie tak jest lepiej. Mowie np. na przykladzie mojego chlopaka(narzeczonego). Widze jak sie meczy, wiem ze mu sie tutaj nie podoba, ninawidzie ludzi w nim mieszkajacych i nienawidzi samego kraju. Raz mu napisalam ze jesli jest nieszczesliwy to niech wroci, ze dam sobie rade i ze jedyne czego pragne to jego szczescie. Uznal ze to tym olewnia i to rozumiem.
Naprawde nie wiam jak mam mu pomoc. Kocham go naprawde z calego serca i dla mnie i dla niego ten zwiazek jest powazny( oswiadzyny i planowanie slubu i dzieci nie sa puste). Juz czasami poprostu nie moge.
Jesli chcecie mi proponowac szczera rozmowe to jest to zly pomysl bo wszystko co powiem no dobra wiekszosc zostanie odebrana jako atak i jako to ze mi przestaje zalezec. Jest teko dosc sporo, ale mysle ze to te najwazniejsze.
Chce isc z nim do psychologa ale no niestety na to potrzrebna sa pieniazki.

Potrzebuje rady jak sie zachowac, co ktos by zrobil na moim miejscu.



  PRZEJD NA FORUM