Ktoś coś doradzi?
Robercie, to nie jest dążenie po trupach. To jest dziewiętnastolatka, która znalazła się w trudnej obczajowo sytuacji. Do tego była zdziwiona Twoim podejściem do całej sprawy. Tu nie ma złych intencji, drugiego dna i innych głębokich nadinterpretacji. Co Ci miała powiedzieć, że jesteś chory? Mówiła co chcałeś usłyszeć i była w szoku, że usunięcie probemu jest dla ciebie tak ciężkie. Ludzie uwielbiają robić z igły widły i brać wszystko głęboko do siebie, że niby to jest takie bardzo ludzkie - ciągle coś przeżywać i się mazać. A większość tego, nad czym obyczaje każą nam się trząść, to sprawy bez znaczenia. Zobacz: kiedyś, gdy medycyna raczkowała, usuwanie ciąż nie było możliwe, ale za to rodził się nikły procent poczętych dzieci. Umierały jako płody, zaraz po urodzeniu lub w ciągu pierwszych lat życia. Nikt nie robił z tego wielkiego halo - taka była smutna kolej rzeczy, ale trzeba było żyć dalej. Teraz życie traktujemy jak świętość. To nigdy nie było i nie będzie naturalne. Ostatnio mój ukochany spytał czemu ludzie psują się od środka, tzn chorują od pewnego wieku. Spytał na okoliczność faktu, że większość kobiet po pięćdziesiątce,któe znamy, w tym nasze mamy, są pozbawione operacyjnie narządów rodnych, bo miały w nich nowotwory. Odpowiedź jest oczywista: Natura stworzyła człowieka by żył jakieś 40 lat, co silniejsi może 50. To szalona medycyna wydłużyła nasz wiek umierania do przesady, ale ciało, skonstruowane według zasad Natury, nie nadążyło za tą zmianą. Psujemy się od środka, bo flaki starzeją się i obumierają zgodnie z planem, a my wciąż jesteśmy żywi. Zmierzam do tego, że twoja dziewczyna wzięła sprawę taką jaką ona jest, instynktownie, bez emocji. Nie chciała Cię wykorzystać (niby jak i do czego?), tylko po pierwsze - nie cierpi po usunięciu zygoty i nie kryje się z tym, bo po cholerę, a po drugie - nie czuje do Ciebie nic szczególnego, po prostu jesteś jej bliski, ale to za mało by mieć Cię za życiowy priorytet. Tyle smutny.


  PRZEJDŹ NA FORUM