Jestem skarbonką
Witam. Od kiedy skończyłam 6 lat zamieszkałam z bratem i bratową. Moi rodzice zmarli i dlatego tam trafiłam. Od początku czułam się tam niechciana. Ciągły stres, że coś źle robię. Nawet na wakacje z nimi nie jeździłam, bo nie potrafiłam się z nimi wyluzować. Gdy się dowiedzieli, że chcę się wyprowadzić oszaleli. Niestety nie z radości a złości. Jako rodzina zastępcza dostawali na mnie pieniądze i do tego renta rodzinna. W sumie mieli ok. 3 tysięcy na mnie. Do samego końca uprzykrzali mi życie. Codzienne wykłady, krzyk, mój płacz. Straszenie że gdy się wyprowadzę niczego nie będę potrafiła załatwić: a to nie będę mogła wyrobić dowodu osobistego, a to nie dostanę mieszkania i bedę bezdomna. Ciągle cos wymyślali. Nawet krzyk, potem znowu miło (próbowali mnie przekupić dużym kieszonkowym), a jak to się nie udało to znów krzyk. Wtedy zrozumiałam, że cały czas chodziło o kasę. Nie utrzymuję z nimi kontaktu. Nie potrafię. oni zawsze wiedzą wszystko najlepiej. Zawsze mi wypominali sytuacje, które się zdarzały jak byłam mała dziewczynką. Mogłabym ciągnąć takie historie w nieskończoność. W końcu sie udało i mieszkam z narzeczonym. Problem w pewnym sensie powraca, ze strony jego matki i ojczyma. Znowu jestem skarbonką, ale tym razem z narzeczonym. Ciagle proszą o pożyczanie pieniędzy. Nigdy nie oddają. Mają już niezłą zaległą sume. Powiem szczerze, że gdyby naprawdę u nich było ciężko to nie narzekałabym, nawet bym się nie odzywała, pomagała, ale jakoś zawsze mają pieniądze na alkohol. Zawsze. Tutaj narzekają jak to ciężko w zyciu, a tu zaraz dzwonią nawaleni i gadaja od rzeczy. Męczy mnie to. Nie myślcie, że jestem skąpa, ale jego ojczym zawsze udziela męskich rad. Robi z siebie wielkiego mężczyznę z honorem. Dzisiaj mi powiedział żebym się nie przejmowała, że on pamięta o długu. Tyle że o piwku też pamiętał. Całe życie jestem skarbonką. Chciałam się wyżalić to tyle. Dzięki jeśli ktoś to przeczytał.


  PRZEJDŹ NA FORUM