Zakochałem się w kobiecie lekkich obyczajów...
Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć bardzo szczęśliwy

Teraz mnie dopadł taki dziwny stan... Pamiętam go w pierwszym zakochaniu, bagatela nieszczęśliwym. Nie jest tak silny, bo wtedy to była niemalże ekstaza, ale jest mi fajnie, ręce mi się pocą, oddech mam raczej taki sam, bo mam zawsze bardzo szybki, tak mam z natury, serce bije prawie że 2 razy szybciej, normalnie, jak po sprincie na 100 metrów... Ale przede wszystkim czuję, że nie miałbym żadnych przeszkód, chyba nawet, żeby pobić się z Jej szefem, jeżeliby prosiła mnie o pomoc, a on by miał z tym problem np., żebym Ją zabrał stamtąd, gdyby nie wytrzymywała... Wziąłbym Ją w ramiona i zaniósł na rękach, 5 kilometrów do swojego mieszkania (nie napiszę, że dookoła Świata, bo nie dałbym rady. Piszę to co bym serio mógł zrobić...)

Nie wiem, czy ja zakochałem się bardziej, czy co, ale w każdym razie mam w głowie, że jutro tam będę, bo dzisiaj chyba tam nie pojadę.


  PRZEJDŹ NA FORUM