Pomocy Pomóżcie mi |
Witaj diatoma, już myślałam,że się dogadaliśmy....a propos ja tak właśnie chciałam zrobić jak radzisz! prosiłam Go - ustalmy wszystko i postawmy ich przed faktem dokonanym - lecz uznał,że dobrze jest powiedzieć rodzicom,że planujemy ślub-zgodziłam się-i zaczęło się. Najgorsze jest to,że mój ojciec nie miał do narzeczonego większych uwag(propos pochodzenia-rodziny)a jak zacząliśmy szukać sali-strasznie nerwowo podchodził do tego, z uniesionym palcem(jak do małej girl)-ja mam 35 lat!!! i krytycznie do narzeczonego.Było mi bardzo przykro.Raz wykrzyczał mi w twarz,że zobaczę,że jak się nie zgodzę na salę proponowaną przez nich,to do końca życia będę miała to wytknięte a nasze przyjęcie z inną salą będzie krytykowane itd. I co???? Sprawdziło się! Wczoraj znowu rodzice(a raczej ojciec głownie)forsował swoją salę!!!Chociaż narzeczony powiedział wcześniej że mi się tam nie podoba i moim rodzicom też.Jego ojciec to twarda sztuka-były policjant, którego o mało nie rozpadło się jego małżeństwo przez tzw. "rozwiązły styl bycia",a że jest przed operacja by passów(nie wiem czy to poprawna pisownia ![]() Mama narzeczonego też poważnie chora(do niej nic nie mam), a do tego okazało się że mój tata musi być operowany(3 raz). Zeby tego było mało, byłam u babci(sama) i babcia była tak zmieniona i zdenerwowana,że jak tyle żyję nigdy jej takiej nie widziałam...to straszne...i płakała i ostro ze mną rozmawiała,że się martwi i że ja się wykończę z moim zdrowiem(miałam od 2000 r silna nerwicę-ze skutkami które pozostały)- a miała na myśli : - czy będziemy szczęśliwi(chyba w to wątpi, choć lubiła narzeczonego) - że nie damy rady wykoń czyć domu-brak funduszy,wiek,kiepskie zdrowie(dom wybudował narzeczony-stan surowy) I z tym domem to sama mam wątpliwości.Od początku tego nie chciałam - on twierdził,że to jego marzenie.Fakty są takie: -Inwestorem budowy jest Jego ojciec(dokładał się też do budowy) -działka należy do rodziców(do tej pory nie podzielona na pół)bo: -obok wybudowała dom młodsza siostra mojego narzeczonego,która do wszystkiego się wtrąca(była też przy rozmowie o weselu i się wtrącała-gadki typu:"nie musicie tak....możecie tak....) Wiem,że nie będę tam szczęśliwa,wiem jak to wygląda u innych - nie ma cudów na 1 podwórku(nie podzielonym prawnie) ciągle będzie coś się działo,Ja się wykończę, oni maja charaktery,że wszystko im jedno, nie przywiązują też uwagi do czystości!Naprawdę mam dość... Jeśli w ogóle dojdzie do tego ślubu chcę podpisać intercyzę(mam mieszkanie,ciężko zarobioną pracą).Narzeczony niby się zgadza,ale wtrącił że i tak ja więcej skorzystam(??!!!!)Tylko niby co? Dom w stanie surowym przepisany na ojca narzeczonego, działkę która nie należy do narzeczonego?Zresztą jeśli by się licytować to maje mieszkanie jest więcej warte a budowa domu może4 skończyć się za 10 lat i faktycznie przy braku pieniędzy zajmie Jemu całe życie, nie mówiąc o dzieciach... "0" czasu na życie... Nie mieści mi się w głowie jak można się wtrącać do ludzi którzy mają ponad 35 lat??!!!! Na dzień dzisiejszy sprawa wygąda tak: Mieliśmy dziś dać ostateczny termin na salę-ja powiedziałam NIE-i że ta sytuacja powoduje,że mam duże wątpliwości co do zamążpójścia, skoro mam jednocześnie brać ślub z Jego ojcem, siostrą,itd...Poza tym jest jeszcze 1 problem. On potrafi nie zbliżyć się do mnie nawet 2 miesiące!!!! Ciągle były o to kłótnie.Mówił że ja mam większy temperament-bo chcę współżyć przynajmniej raz w miesiącu... jestem bardzo przybita - chcę zrezygnować ze ślubu |