Związek z odroczonym terminem?
Przez większość dzieciństwa i wczesnej młodości miałam przyjaciela. Byliśmy jak rodzeństwo. Jako nastolatki obiecaliśmy sobie, że jeśli w wieku 28 lat (ja) i 30 (on) dalej nie będziemy mieć ułożonego życia, pobierzemy się, bo to będzie najrozsądniejsza decyzja: kochamy się jak rodzina, znamy, lubimy, moglibyśmy nawet pouprawiać seks bez obrzydzenia - po to, by mieć dzieci - układ idealny - małżeństwo z rozsądku, oparte na prawdziwej przyjaźni. Niestety albo na szczęście on wyłamał się z paktu - ożenił się z niegdyś nielubianą przez naszą paczkę dziewczyną z sąsiedztwa. Ta zakazała mu się ze mną spotykać i tak straciłam przyjaciela. TWOJA SAMICA MA DO CIEBIE TAKI SAM STOSUNEK, JAK JA I MÓJ PRZYJACIEL DO SIEBIE PRZED LATY. Lubi Cię, czuje, że byłoby Wam razem ok, komfortowo, ale nic ponad to. Zrozum, że zakochanie to choroba psychiczna i poważna ułomność fizyczno - hormonalna. To atawistyczna cecha, odziedziczona po dzikich przodkach - oni zakochiwali się tylko po to, by szybko prokreować i przedłużać gatunek - nie liczyło się kompletnie nic poza natychmiastowym zaspokojeniem popędu seksualnego do konkretnej osoby. Dziś ludzie czują i robią dokładnie to samo, udają tylko, że coś ich powstrzymuje, bo tak wypada. CZY NAPRAWDĘ CZUJESZ, ŻE GDYBY TA DZIEWCZYNA CZUŁA DO CIEBIE POPĘD, TŁUMACZYŁABY SIĘ ŻAŁOŚNIE STUDIAMI I UŁOŻENIEM ŻYCIA? Nie, bo jej hormony darłyby się w niebogłosy, góry by przenosiła po to, by się do Ciebie zbliżyć. Dlatego musisz wybrać - związek z rozsądku (co wcale nie musi być takie złe), albo szukanie samiczki, z którą zaliczysz etap zakochania a potem będzie i tak opadnięcie emocji i rozstanie albo... związek oparty na przyjaźni, czyli taki trochę z rozsądku.


  PRZEJDŹ NA FORUM