Współuzależnienie
Anett, wszystkie wiemy co masz na myśli i co czujesz. Każda z nas to przerabiała, przerabia lub jest na dobrej drodze do przerabiania.Może jestem monotonna ale moja teoria jest taka ,że jeśli chcę żyć w miarę normalnie będąc osobą współuzależnioną to trzeba przyznać sobie otwarcie, że z alkoholem nie mamy szans. Terapia, terapeuci- to nam pomoże.
To co piszesz przerabiałam na początku małżeństwa, uciekałam, bałam się ,że coś sobie zrobi, potem życzyłam mu żeby go szlag trafił.... Kiedyś nawet powiedziałam ,że mogę umrzeć na jakąś chorobę w wieku 45-50 lat, aby on tylko przestał pić.zmieszany teraz tego żałuję , bo mąż nadal pił. Sam musiał upaść na swoje dno , aby przyznać przed sobą , że jest alkoholikiem. Oczywiście to nie było tak pięknie i prosto , wyprowadziłam się z domu , wymeldowałam się , dziecko przeniosłam do innej szkoły, znalazłam pracę- wtedy dopiero mój mąż ocknął się i zobaczył ,że to nie przelewki. Poszedł na terapię - leczy się już dwa lata, nie pije, ma swoje doły i dobre dni...jesteśmy razem . Ja też poszłam na terapię , bo nie radziłam sobie z nową sytuacją. Były nawet takie momenty, że wariowałam- nie wiedziałam co się dzieje-zajrzałam do swojego notesika w którym skrzętnie notowałam każdą wypiwkę mego męża , i okazywało się , ze teraz jest czas gdzie on powinien pić , a tego nie robi. Myślałam , ze oszaleję . Na szczęście istnieje Al-anon, terapeuci , grupy wsparcia.


  PRZEJDŹ NA FORUM