wszystko rozwaliłam. czy mogę walczyć?
alkohol, głupota, brak pewności, brak odwagi
Witam. Tak jak w tytule - wszystko zniszczyłam.
Mam nieco mniej niż 30 lat, mężczyznę, z którym jestem od liceum i którego kocham i 7 letnią córkę. Piłam zawsze - pierwszy raz upiłam się chyba mając 13 czy 14 lat. Piłam by się nie bać, by czuć się lubiana, by czuć, ze zasługuję na sympatię, by być zabawna, by odpocząć, by uprawiać seks, by nie uprawiać seksu - wreszcie po to by czuć cokolwiek. I po to by zasnąć. Piłam w ciąży, w szkole, w czasie pracy (kiedy pracowałam w domu), w czasie nauki, zamiast nauki, gdy było źle i gdy było dobrze. Poza tym miałam epizody anorektyczne, epizody depresyjne, byłam agresywna (po i bez alkoholu). Zawsze czułam się nie do końca kochana, neiwystarczająco kochana, podejrzewałam wszystkich, że tak naprawdę mnie nie chcą, nie potrzebują, odrzucają. I doigrałam się. Po długim okresie pełnym chorób, kłopotów finansowych, kłopotów ze sobą i czucia się jak zwykłe nic nadeszły wakacje. Mój ukochany wyjechał z córką ze swoją rodziną. Ja zostałam w domu - chciałam zorganizować sprawy związane z nową pracą, ogarnąć dom, ogarnąć siebie. Wydarzyło się kilka dziwnych rzeczy - między innymi włamanie. I popłynęło. Nie wiem czemu uznałam, że człowiek, którego kocham, niedostatecznie interesuje się tym włamaniem; że wręcz mnie lekceważy czy wyśmiewa. I powiedziałam m kilka ekstremalnych słów, zaproponowałam rozstanie, powiedziałam, ze bez niego będzie mi lepiej. I że nigdy nei było nam dobrze. Oskarżyłam go, ze jest winny temu , czemu w istocie winne jest moje picie i problemy psychiczne. Tego, że nie poszłam do lekarza, że nie załatwiliśmy jakichś formalności, że przez niego jestem życiowym tchórzem (to nieprawda - zawsze wspierał mnei ja umie), przez niego nie mogę się rozwijać, że to i sio. Potem przyszło otrzeźwienie i panika. A potem - potem on stwierdził, że nie chce ze mną być. A ja chcę. Tzn. chcę by mi wybaczył, chcę zmienić swoje zycie także dla niego - nie tylko dla siebie. Nie chcę żyć bez niego. Nie wiem czy w ogóle wolno mi o walczyć o niego. I jak? Zawsze bałam się upokorzeń związanych z miłością do kogoś - kompromisów, "przegranych" - a teraz widzę, że nawet największe upokorzenie byłoby dla mnie niczym wobec tej straty. Jak sobie pomóc? Jak uzyskać przebaczenie? Wiem, ze kiedyś mnie kochał - chociaż w to nie wierzyłam, teraz znam róznicę i wiem, ze koncertowo zniszczyłam to wszystko sama, bo bałam sie, ze tak właśnie się stanie. Głupota to za mało.


  PRZEJDŹ NA FORUM