wszystko rozwaliłam. czy mogę walczyć?
alkohol, głupota, brak pewności, brak odwagi
Hej. Jestem osobą współuzależnioną, mam nieco mniej niż 30 lat mam 8 letniego i 4 letniego syna męża alkoholika, tatę alkoholika. Jak widzisz z datami jesteśmy podobne do siebie.Nie zastanawiałaś się nigdy nad tym ,że jesteś alkoholiczką? Myślę, że każdy z nas zasługuje na jeszcze jedną szansę. Tylko myślę też , że trzeba na nią zapracować. Gdy mój mąż rozpoczął trzeźwienie, zapisał się na terapię (uczestniczy w niej już dwa lata) -dałam mu szansę. I cieszę się z tego. Też z moim mężem jesteśmy razem od liceum. Dzięki temu , że zawalczył o siebie, o nas - poznałam nowego starego męża. Nigdy nie sądziłam , że człowiek może tak się zmienić. Każdy dzień z moim "nowym ,trzeźwym" mężem jest dla mnie darem od Boga. I pomyśleć , że jeszcze dwa lata temu nie mogłam patrzeć na niego, nie chciałam z nim być, odeszłam od niego...a teraz? Kilka dni temu wróciliśmy z naszych pierwszych w naszym małżeństwie wakacji. Choć byliśmy z dziećmi , to czułam się jak na miesiącu miodowym, choć nigdy go nie miałam (pierwszy raz uciekłam spanikowana od męża kilka dni po ślubie, był tak pijany...).
Myślę, że jeśli komuś naprawdę zależy na rodzinie, i w ogóle na życiu, na samym sobie to powinien zawalczyć o siebie. Użalanie się nad sobą nic nie daje. Czujemy się tylko coraz gorzej i podlej, a chyba nie o to nam chodzi, żeby całe życie wszyscy patrzyli na nas jak na ofiary losu.
Myślę , że jeśli pokażesz mężowi i córce , że zależy Ci na nich to po jakimś czasie sytuacja zmieni się na lepszą. Może przeszła byś się do poradni dla osób uzależnionych, lub choć na spotkanie AA. Nie wiem jak w ogóle siebie widzisz, ale wiem jedno- w życiu nie ma lekko. Mój mąż kiedyś taki dumny i zadufany musiał sam przed sobą przyznać , że jest alkoholikiem, musiał też przestąpić próg szpitala psychiatrycznego- bo u nas poradnie tego typu mieszczą się w "psychiatryku". Później cała rodzina...też wielkie zdziwienie , bo choć wszyscy patrzyli jak mój mąż stacza się na dno , to nikt mu nie powiedział- hej , weź się w garść i idź się leczyć , bo alkoholizm to choroba. Mogłabym pisać bez końca o sytuacjach krępujących mego męża z którymi musiał stanąć twarzą w twarz, aby stać się dziś podziwianym spokojnym i tak kochanym ojcem, mężem i facetem. Warto zatrzymać się i pomyśleć na czym tak naprawdę Ci zależy w życiu, a potem uczynić pierwszy krok w walce o to. I choć nie będzie łatwo- to trzymam kciuki, bo dzięki chorobie mego męża (ja także chodzę na terapię dla osób współuzależnionych)dziś patrzę inaczej na kobiety uzależnione od alkoholu.TRZYMAM KCIUKI I POZDRAWIAM


  PRZEJDŹ NA FORUM