Współuzależnienie
Jestem tu pierwszy raz. Od roku mieszkam z alkoholikiem. Wiedzialam na co sie decyduje, a przynajmniej tak mi sie zdawalo. Nie ludzilam sie, ze wygram z nalogiem, ale nie sadzilam, ze tak szybko zabraknie mi sil.
Nie moge patrzec na alkohol. Zawsze bylam osoba towarzyska. Teraz siedze sama w pokoju. Kiedy jest jakas impreza, wychodze. Nie moge patrzec jak On pije, nie moge patrzec jak pija inni. Sama nie pije. Probowalam, ale zawsze konczylo sie zle. Teraz mdli mnie na sam zapach. Nie ma mowy zebym napila sie czegos co zawiera jakies procenty. Choruje po dwoch lykach.
Zyje w ciaglym stresie. Czesto, kiedy jest kilka trzezwych dni, boje sie otworzyc drzwi od mieszkania. Stoje jak kretynka i sciskam w dloni ten cholerny klucz. Boje sie tego, co zobacze po drugiej stronie.
A pozniej czekam. Kiedy przestanie pic, kiedy dojdzie do siebie i od nowa odliczam, ile dni bedzie dla mnie. Przestalam sie spotykac z innymi ludzmi, bo boje sie przegapic moment, kiedy uda mi sie wykrasc kilka chwil.
Macie racje, nigdy nie licza sie moje potrzeby, nigdy nie moge liczyc na to, ze zrobimy razem to, co zaplanowalismy. Jestem wspoluzalezniona i nie umiem sie otrzasnac.
Ciagle jeszcze jest duzo dobrych dni. Wiem, ze bedzie ich coraz mniej.
Teraz tez na Niego czekam i czekac bede dopoki nie skonczy sie alkohol. Wtedy znajdzie moze kilka chwil na rozmowe, jesli nie zasnie. Zaczal dzisiaj, nie wiem kiedy przestanie. Nie wiem na jak dlugo. Ja juz nie mam zludzen, ze kiedys to ja znajde sie na pierwszym miejscu.


  PRZEJD NA FORUM