Współuzależnienie
Witam Was Kochani
Przeczytałam wątek od deski do deski i dzięki Wam dostałam kopa do działania!
Mam 25 lat. Jestem dziewczyną narkomana. Jesteśmy z sobą od roku. Mój chłopak jest uzależniony od marihuany. Kiedyś zażywał też inne narkotyki ale gdy się przecpał trafił do psychologa a następnie na terapię. Jednak w jej trakcie przestał chodzic. Rok nie bral niczego. potem Marihuana wróciła (ja go jeszcze na tym etapie nie znałam).

Gdy poznalam mojego obecnego chłopala od razu mi się przyznał, że pali codziennie i nie widzi w tym nic złego bo przenież tym nikomu krzywdy nie wyrządza. Może ktoś pomyśli "głupia wiedziałaś od początku ... po co sie z nim wiązałaś". Ale jak człowiek jest zakochany to ma klapki na oczach. Potem zapewniał, że przestanie i przestał ... na 3 miesiące. Rozpoczął się etap kłamstw. Ciągel nowe wymówki. Coraz więcej wydawał na palenie. Zdażało sie, że byliśmy umówieni w weekedn ze znajomymi a on po pracy od piatku do wieczora niedzieli balował z kolegami. Pił, palił. Przewalał sporą częśc pieniedzy. potem przeprosiny i zapewnienia, że się zmieni. Ja wierzyłam, że jeśli bedę dobra dla niego, nie będę go denerwowac to napewno się zmieni. Nawet nie wiem kiedy moje życie stało się dla mnie niczym, Wszystko kręciło sie wokół niego. Starałam się wszystko kontrolowac ... teraz wiem ze na prożno. Oboje pracujemy. Grafik ustawiałam tak aby w dzien wypłaty byc z nim. W pewnym momencie doszło do tego ze non stop kombinowałam jak się z nim widziec, żeby tylko nie szedł do kolegów. Prawie dziennie u siebie sypialiśmy. Wtedy byłam spokojna. Ale gdy tylko byliśmy w swoich domach ja odchodziłam od zmysłów. Wiedzialam, ze poszedł palic. I rzadko kiedy się myliłam. Wszystko mu wybaczałam. Nawet nie wiem kiedy zaczął manipulowac moimi zachowaniami i myslami.
nie potrafie czasami patrzec na tego kłamczucha ale go kocham i wierzę, że może jeszcze kiedys sie cos zmieni. On Ciągle powtarza, że jeśli się wyprowadzimy, założymy rodzine to on przestanie, bo wtedy bedzie miał co innego na głowie. Ale ja już w to nie wierze.
Przed wczoraj byłam z nim umówiona, że mam przyjechac. Przyjechałam ... a on otworzyl mi całkiem spalony. Myslałam, ze nóż w plecy mu wbije. Dwa razy naprawde miałam taką ochotę. W żywe oczy mnie kłamal, ze nie palił że tylko spał dlatego tak wygląda i że gral. Nie wiem czy smiac się z tego czy płakac. Rano gdy wychodziłam do pracy kolejna awantura. Po raz kolejny zarzucał mi, że to ja jestem zła. Ze moge isc i nie wracac (ale on tutaj użył przekleństw)

Wczoraj miałam po pracy do niego pojechac. Ale postanowiłam, że nie pojade. Nie dam się po raz kolejny. Nie będę na każde jego zawołanie. Co ja mu zrobiłam takiego, że ciągle mnie okłamuje. Wieczorem wydzwaniał ale nie odebrałam! nie odpisywałam na smsy nie odpisałam na gadu. Pewnie mu to na rękę bo jego kolega ma urodziny więc znow okazja do palenia. Pod koniec tygodnia wypłata a więc znow sie jest za co nacpac. Ruszyl karte kredytowa ( na szczescie z malym limitem). Gdyby nie to ze pracuje w banku w którym ma kartę długo bym o tym nie wiedziała.

Postanowiłam szukac pomocy! jestem tego 100% pewna. Moze w koncu zaczne myslec o sobie.
I mam do Was pytanie. Czy jeśli jestem tylko dziewczyną mogę chodzic na terapie dla osob współuzależnionych? Czy to tylko terapia dla żon i dzieci ?

Trzymajcie proszę kciuki tak jak ja trzymam za każdą z was!


  PRZEJDŹ NA FORUM