Współuzależnienie
Smutna, głowa do góry.Taka rzeczywistość jest Ci przecież znana,prawda? Abyś poczuła różnicę musisz zadbać o siebie,czyli poszukać pomocy etc.
Mnie bardzo trudno było zaakceptować fakt,że potrzebuję pomocy,wydawało mi się to głupie,i przede wszystkim niesprawiedliwe-gdy to do mnie dotarło. No jak to możliwe,że to on pije,a ja muszę się leczyć? Przyznaję,że terapia na jaką chodziłam 2 lata temu była chyba po to,by udowodnić mężowi że jestem twarda i potrafię o siebie zawalczyć.Fakt, przy okazji udało mi się osiągnąć jego krótkotrwałe leczenie.Bardzo krótko to trwało,ale pozostał jeden efekt:mój alkoholik przyznał się do problemu i stracił komfort picia.
Minęły dwa lata,ja po przerwanej terapii znów dotarłam do punktu krytycznego,źle mi z samą sobą, nie wiem czego chcę,czego oczekuję... i proszę zmieszany oto jestem znów,chyba pokorniejsza.Psycholog mi mówi, że bardziej pogodzona z sytuacją- tzn.z większą jej akceptacją i z mniejszymi oczekiwaniami wobec świata zewnętrznego.Zaczynam mieć oczekiwania wobec siebie samej,i to ponoć dobry kierunekwesoły
Łatwo mi się na razie to wszystko pisze, bo nie mam od 3 miesięcy pijącego faceta obok....ale..? Nie znam dnia ani godziny wesoły


  PRZEJDŹ NA FORUM