Współuzależnienie
Cześć dziewczyny witam was jestem tu pierwszy raz ale jak czytam wasze posty to tak jakby swoje.Mam 31 lat i od 13 lat jestem żoną alkoholika.Gdy za niego wyszłam byłam bardzo młodą osobą miałam niespełna 18 lat i żadnego pojęcia o tej chorobie.Zaraz po ślubie pił a winą za to picie obarczał wszystkich w koło ale nie siebie.Wtedy mieszkaliśmy u moich rodziców i po którejś z kolei awanturze kazałam mu się wynosić.Poszedł po 2 tygodniach wrócił i postanowił się leczyć.Po leczeniu ni pił prawie 6 lat i zapił.Koszmar zaczął się od nowa ze zdwojoną siła. Teraz pije od 1,5 roku. Moim wielkim błędem było to że jak poszedł pierwszy raz na terapię to ja nic nie zrobiłam, nie poszłam na terapie dla współuzależnionych i nie dowiadywałam się nic o tej chorobie.Myślałam że jest zdrowy i już.Przestałam się bać żyliśmy normalnie wyremontowaliśmy dom,żyliśmy na dosyć dużym poziomie ,mąż nieżle zarabiał i co?Nastąpił nawrót choroby. Zawalił że poczuł się pewnie, nie chodził na mitingi zachowywał się tak jakby nigdy nie był chory.Zapomniał że alkoholikiem się jest przez całe życie.Przez te 1,5roku zniszczył mnie obwiniając mnie za jego zapicie.Najgorsze jest to ze wszystko co mówił to wydawało mi się prawdą.Jeszcze do tego w tym czasie zaszłam w ciążę i teraz mam 10 miesięczną córeczkę którą bardzo kocham. Byłam nie zadowolona bo mamy odchowanych synów 13 i 9lat,no i w dodatku on pił.Miałam bardzo różne myśli chciałam żeby on zmarł albo ja i żeby ten koszmar się skończył.Wszystko to ukrywałam przed wszystkimi.Dzięki Bogu pomogła mi najbliższa rodzina i terapia na którą trafiłam we wrześniu.Tam dopiero dowidziałam się że to nie moja wina i co to za straszna choroba.Latem gdy tak strasznie pił postanowiłam wyjechać do kuzyna.Byłam tam 2tygodnie.Zadzwonił przepraszał prosił żebym wróciła że się będzie leczył i ja uwierzyłam.Po tygodniu znów zaczął,wyprowadziłam się do rodziców.Chlał 2tygodnie,mój tata wyrzucił go z domu a dom zamknęliśmy.Po2 dniach dzwonił on i teściowa żeby go zabrać na leczeni, bo mu się wydawało że to tak łatwo.Załatwiłam mu detox pojechał z wielką łachą potem mówił że wcale nie był mu potrzebny.Mówił że ma już dość picia i żebym do niego wróciła i wróciłam.On chodził do dziennego ośrodka odwykowego 8tygodni skończył terapie ale dziś wiem że tylko dlatego żeby wszyscy mu dali święty spokój.Zaraz po skończonej terapi po tygodniu zaczął chlać.Ja zaraz się wyprowadziłam najpierw mówił żebyśmy się wynosili,potem błagał żebyśmy zostali.Chlał 2 tygodnie ale tak ostro nic nie jadł tylko spał i chlał chodził brudny i zasikany,jak ostatni menel.Wszystko wskazywało na to że się zapije i ja nic nie mogłam zrobić.Do akcji wkroczyła jego rodzina i wezwała pogotowie,lekarz powiedział mu w twarz że mógł się znależć 2m pod ziemią.2tygodnie był na detoxie w piątek wyszedł,chce się leczyć stara się o miejsce na oddziele zamkniętym ale jest trudno,jest koniec roku trzeba czekać nie ma miejsc ale tym razem widzę że chce i sam szuka pomocy. Ja mu postawiłam warunki że nie wrócę do niego tak szybko jak poprzednio że musi się zmienić i ja to muszę widzieć i że nie wiem ile mi to czasu zajmie.Mów że mu na nas zależy iże chce nas odzyskać i że zrozumiał jaką krzywdę wyrządził nam i wszystkim wkoło.Oby dobry Bóg pozwolił mu zrozumieć wszystko i pozwolił na to by zawalczył z tą straszną chorobą.pozdrawiam was wszystkich serdecznie M.


  PRZEJDŹ NA FORUM