Współuzależnienie
Smutna czytam twoją wypowiedź i jakbym ja to wypowiadała. Właśnie problem w tym, że mi nie zależy. On też poszedł na odwyk. W styczniu. I pół roku było ok. Nawet uwierzyłam, ze może się uda. Cały czas go wspierałam. Wszystko kręciło się wokół niego. Wiedziałam że może być mu trudno. Aż miesiąc temu popłynął. Dwa tygodnie nie było go w domu. Wrócił w końcu. Tłumaczył. starałam sie zrozumieć. Dałam szanse. Ale przedwczoraj znowu. Ciekawe za ile teraz wróci. I co mam mówić synowi za każdym razem gdy pyta sie kiedy tata wróci. I ... Ja go już nie kocham. Mimo tego że cały czas prawie pił, ja jakos szłam do przodu. Skończyłam studia. Dostałam pracę. I osiagnełam to sama mimo tego że cały czas miałam pod górkę. On często zmieniał prace (3 dyscyplinarki) do tego kłopoty z prawem (od 3 miesiecy odracza wykonanie wyroku pozbawienia wolnosci) Teraz nie pracuje bo jak mówi, nie wie co chce robić. I tak jak tobie smutna mówi, że to ja mam sie zmienić. Że wszystko bym w nim zmieniała a sama nie chce. Ale jak pytam co mu przeszkadza to nie umie na to odpowiedzieć Bo to jest usprawiedliwianie siebie. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia. Wystarczająco długo czekałam, wystarczająco dużo robiłam aby mu pomóc. Teraz czas zadbać o siebie i odziecko. I fajnie że niektórym sie udaje bo to mi daje nadzieje, ze on sie kiedyś zmieni, moze jeszce ma szanse. Bo chciałabym żeby moje dziecko miało dobrego ojca jeszcze kiedyś. Bo mężem to on dobrym już nie bedzie bo nie dam już mu nastepnej szansy.


  PRZEJDŹ NA FORUM