Jedyna okazja
drugiej może nie być
Witajcie. Pewnie sto razy słyszeliście już o podobnych problemach, pytanie zaś uznacie za nudne, tendencyjne i niezbyt rozwijające. Ale jest tak - niedługo wybieram się na spotkanie z pewną koleżanką, która mieszka kawał drogi ode mnie (pół Polski prawie!). Spotkanie to może dużo powiedziane, po prostu umówiliśmy się na zwiedzanie miasta. Problem w tym, że chyba coś do niej czuję. Trudno powiedzieć, czy to zwykłe zabujanie, czy może zaczątek czegoś większego... Ona jest osobą atrakcyjną, bardzo wrażliwą, a co najważniejsze inteligentną i bardzo miło się z Nią rozmawia. Gdybym miał wyobrazić sobie ideał kobiety (choć to strasznie egoistyczne, tak przykładać kogoś do swoich wyobrażeń), na pewno byłaby blisko tej definicji. Niestety, właśnie się dowiedziałem, że mam konkurencję - on jest blisko, ja daleko, on zapewne adoruje ją na co dzień, przynosi kwiaty i prawi jej komplementy. Ja przyjeżdżam teraz na dzień i na zainteresowanie Jej swoją osobą mam strasznie niewiele czasu. Stąd moje pytanie - co robić? Nie chcę być nachalny w stosunku do Niej, może już nawet jestem, robiąc sobie jakieś nadzieje... Z drugiej strony jeśli nic nie zrobię, będę sobie to wypominać do końca życia. A może odpuścić, może to tamten inny koleś, którego nawet nie znam, jest właśnie Tym, którego potrzebuje? Hmm, niestety pytanie jest, tak jak zresztą pisałem na początku, bardzo banalne... Niemniej wdzięczny byłbym za jakiekolwiek słowo porady, pozdrawiam!


  PRZEJDŹ NA FORUM