Współuzależnienie
Dziewczyny jesteście takie dzielne! Super z Was kobiety!

Mimo,że długo nie pisałam to zaglądam regularnie. Może mnie jeszcze pamiętacie?

Piszę, ponieważ dokonałam czegoś, co zawsze wydawało mi się niemożliwe. Odeszłam od mojego partnera - narkomana !

Po 4 miesiącach czystości ładnie sobie popłynął.

Więc wczoraj z przyjaciółkami pojechałyśmy sobie pochodzic po sklepach za fajnymi ciuszkami wesoły Zjadlysmy fajny obiad i pojechałam na deser - pojechałam zakończyc ten toksyczny związek! powiedziałam, że odchodzę raz na zawsze!

Oczywiście mój ex był wielce oburzony, że jak mogłam mu zakłócic sen (a była 13 popołudniu)... no ale tak to jest jak się pije i cpa do upadłego. I że w ogóle jakim prawem do niego przyjechałam i co robię? Więc z usmiechem na twarzy powiedziałam mu że pakuję swoje rzeczy i odchodzę.

On oczywiście wielce zezłoszczony kazał mi się wynosic. Więc powiedziałam że jak tylko dokończe pakowanie napewno wyjdę wesoły Wszystko trwało 8 min !!!!!!!!!!! miałam tyle determinacji i siły w sobie jak nigdy !!!!!!! na pożegnanie dodałam mu tylko, że on był jest i będzie do końca życia pasożytem i narkomanem.

Potem oczywiście telefony. Miałam pełen zestaw: zastraszanie, szantażowanie, błaganie. Ale ja byłam twarda jak nigdy! powiedziałam mu jasno i wyraźnie: człowieku nie manipuluj mną! to koniec naszego związku.

Jeśli tak bardzo lubi sobie cpac to proszę bardzo. Nie zrobił nic w kierunku tego, żeby wyjśc z nałogu. Ale to jego życie i jego wybór. I to on będzie kiedyś ponosił konsekwencje swojego postępowania. Nie ja!!!!

Ciężko mi. Cholernie ciężko ... bo boję się każdego następnego dnia. Zmian. Ale obiecałam sobie, że teraz jest czas dla mnie! Tylko dla mnie.

Napewno będę dalej uczęszczac na terapię. Kupiłam sobie samouczek j. niemieckiego. W końcu zacznę życ swoim życiem !! Będę robic coś dla siebie. Ciągle żyłam jego życiem. Mam wrażenie, że spadł mi trochę kamień z serca. Jednak nadal czuję się jak gąbka nasiąknieta tym chorym związkiem, tymi emocjami, nerwami, nieprzespanymi nocami, kontrolowaniem go na każdym kroku. Wierzę jednak, że terapia pozwoli stanąc mi na nogi!

A skąd mam siłę? Przede wszystkim czerpię ją z terapii, mam wspaniałe przyjaciołki no i oczywiście to forum. Dziękuję Wam za wszystkie wpisy bo tak naprawdę dzięki nim również wiele sobie uświadomiłam. Nawet nie wiem kiedy urwał mi się kontakt z przyjaciółmi. Z ludzmi, którzy zawsze chętnie wyciągali do mnie pomocną dloń, powiedzieli coś miłego. Ludzi, z którymi często gdzieś wychodziłam. Współuzaleznienie tak mnie pochłonęło, że sama siebie nie poznaję. Ale od wczoraj zaczynam powoli nawiązyc kontakty. Pisałam juz do kilku znajomych, ucieszyli się. Widac, że jest to prawdziwa i szczera radośc.
I chyba w tym mam też przewagę nad moim ex. Mam prawdziwych przyjacioł a on ma pseudokumpli tylko od cpania. Ale to już nie mój problem.

Wychodząc wczoraj od niego z domu miałam łzy w oczach i kluchę w gardle. Ale wieczorem pojechaliśmy rozkręcic karaoke a potem na dyskotekę. Jedni czczą tak rocznicę swojego związku... ja uczciłam w ten sposób jego zakończenie. Jasne, że myśli o nim krążyły i pewnie jeszcze przez szmat czasu będę o nim myślec. Ale wierzę, że czas, terapia, moi przyjaciele i forum leczą rany.

Wierzę, że teraz jest mój czas!

Dziewczyny tryzmajcie się! wierzę, że i Wam się kiedyś uda! Każda z Was dojrzewa do tej decyzji! Trzeba tylko znaleźc siłę. Na terapii, w rodzinie, wśród przyjaciół. Każdej z Was może sie to udac.

Trzymam kciuki i goraco Was wszystkie ściskam
Sylwia


  PRZEJDŹ NA FORUM