no odwazny to on byl bo czailam sie jak kot.. jak sie zachowac, nikogo nie znam i bla bla bla... ale poszlam, weszlam dalam rade jakos.. przy tej poczatkowej modlitwie lzy mi leialy grochem ale potem bylo juz spokojniej, tylko nie mogalm gadac, nie umialam, mysli tez mi uciekaly nawet sluchac nie umialam.. pod koniec juz mnie zebralo powiedziec cos wyrzucic z siebie chodz te 2 zdania ale.. nie powiedzialam bylo juz koniec i sie nie wychylalam juz.. zalowalama ale coz.. bo myslam ze wyjde z tamtad z wieksza wiara a tak troche nijak sie czulam i czuje nadal.. ale no coz.. moze ta wiara tak sie zatracila.. bo kiedy podjelismy pierwsze kroki tu na necie (na forum) to ja wierzylam w to, porobilam se rozne notatki itp. wierzylam z calych sil i ze w pl cos tam zaczne (i zaczelam niby) a wroce tu i bede kontynulowac na dobre a sie nie udalo i dlatego moze ta wiara tak sie zatracila.. tym bardziej ze wtedy juz mi sie psychik poprawila wyobrazalam se zycie bez %.. a teraz??!! ja nie chce pic ale tez nie wyobrazam se ze juz nigdy w zyciu %... niemozliwe to wrecz sie wydaje... wiem powalona jestem.. bo patrze na takich normalnych ludzi wyjda se na browarka i tak fajnie a ja juz nie mooge? no tak tylko ze oni wracali do domku i bylo ok, a u mnie zzwyczaj nie bylo ok.. i sama najlepiej wiem przez co przechodzilam, obiecywalam nigdy wiecej takiego stanu a teraz co? nawet to mnie nie zraza.. jak tu zmienic tok myslenia.? nie potrafie a siebie oszukiwac juz nie beede.. ale chce normalnie zyc przede wszytskim i ..czerpac ztego zycia radosc a nie... teraz wszytsko takie szare i smutne .. mimo wiosny za oknem.. jakos tak bez sensu mi sie wszytsko wydaje tzn moje zycie.. bo wszstko to nie.. dobra juz nie marudze... wrrrrrrrrr
|