Współuzależnienie |
Megi, Smutna, Anno - codziennie podejmujemy jakieś decyzje i potem żyjemy z ich konsekwencjami. Możemy się zastanawiać w nieskończoność, czy były dobre, czy złe, ale pamiętajmy, że w chwili ich podejmowania uważałyśmy, że są najlepsze. A że potem okazywało się różnie, nie jesteśmy jasnowidzami. Jak mawia moja babcia "jakby człowiek wiedział, że się przewróci, to by się położył". Moim zdaniem nie ma złych decyzji - są nieprzewidziane konsekwencje. Nie możemy się za nie winić. Nawet, jak były przesłanki, że coś nie jest dobrze, gdy wybierałyśmy naszych partnerów - przecież byłyśmy zakochane, przekonane, że poradzimy sobie z każdym problemem. To nie nasza wina, że się przeliczyłyśmy... Nie możemy w nieskończoność gdybać, "co by było gdyby", może byłoby lepiej, a może gorzej, ale na pewno nie przekonamy się o tym tu i teraz. Poczucie winy to coś, co nam najlepiej wychodzi, prawda? Mój mąż nie żyje, ale zostawił mi w spadku wiele emocji, z którymi nadal się borykam. Są chwile, gdy wydaje mi się, że będzie dobrze, a są takie, gdy czuje się bezwartościowa, słaba, totalnie potłuczona i ogólnie beznadziejna. Pracuję nad "pożegnaniem", ale ktoś mądry powiedział mi niedawno, że by wybaczyć komuś trzeba najpierw wybaczyć sobie. Staram się zatem wybaczyć sobie to wszystko, co złego zrobiłam jemu i to wszystko, co złego zrobiłam sobie w tym związku. Dziewczyny, możemy przeżyć życie bezustannie obwiniając się za przeszłość lub martwiąc o przyszłość, ale co z dniem dzisiejszym? Czy coś nam nie ucieknie w tak zwanym międzyczasie? A potem nie da się wrócić? Trzymam za Was kciuki, nie poddawajcie się i dbajcie o siebie. Czego i sobie życzę... |