Beatko,opowiem Ci coś,co może w jakiś sposób da Ci siłe do walki.Byłam taka bezradna jak Ty przez 25 lat.Miałam troje dzieci i męża uzaleznionego do granic mozliwości.Manipulował mna jak tylko chciał.Gdy czasem sie buntowałam,pisałam pozew o rozwód,gdy dostawałam wezwanie,mąż natychmiast przepraszał ,błagał,obiecywał a ja wycofywałam pozew.I tak k kółko.W pewnym momencie poznałam facta,który wspierał mnie w postanowieniu na tyle,ze miałam siłę przeciwstawić sie temu.Złozyłam ponownie ten pozew i wytrzymałam.To był koszmar,awantury,obelgi,błagania-na przemian.Próbował popełnić samobójstwo ale tak abym sie przestraszyła.Wyrrzymała i to chociaz strasznie sie bałam.Potem zrozumiał,że nie ma szans na zmiane mojego postanowienia i doszło do rozprawy.Teraz od roku jestem wolna,wyprowadził sie i nic sobie nie zrobił,chociaz dzieci mnie jakiś czas oskarżały,ze ojciec skończy na dnie.Tak sie nie stało,wynajął mieszkanie,żyje i nawet chyba lepiej niż ja,bo mnie pozostało silne współuzaleznienie a jemu nic nie jest ale itak jest mi dobrze bez niego.Uwierz,nie warto na siłę go uszczęśliwiać,on itak nie przestanie pić dopóki sam tego nie xachce a dopóki jesteś,ma na kim wywalać swoje złe nastroje,wie że zawsze bedzie miał gdzie wrócić po pijaństwie,nie musi sie o nic troszczyć. |