Cześć dziewczyny,złapałam strasznego doła,zawalił mi się cały świat,który z takim trudem starałam się budować na nowo.Mam dość jestem zmęczona,zaczynałam wierzyć,że jakoś się ułoży,poradzę sobie,odzyskam córkę,zacznę żyć na nowo,ale nie, szczęście nie jest mi pisane.Ustaliliśmy wspólnie z byłym mężem kwestię co do szkoły,do której pójdzie córka,mimo,że ona nie chciała do niej iść,bo za namową koleżanek,wybrała inną (która ma nawet b. złą opinię)Miało być tak,jak ustaliliśmy i co?Dziś zadzwoniłam do niego i okazało się ,że tatuś zmienił zdanie,wyraził zgodę bez konsultacji ze mną(bo wyczuł,że córka zaczyna dawać sygnały,że chce wrócić do mnie)Ona jest szczęśliwa, tatuś kochany,a ja ta wredna matka,z której zdaniem nikt się nie liczy a dla córki,kim jestem?Nikim.Obecny mąż,z którym już nie mieszkam od listopada,od jakiegoś czasu nie pije,bo nie ma za co,domaga się ode mnie 25-ciu tyś.z tytułu odpowiedzialności kredytowej ( którym spłacił swoje mieszkanie i kupił samochód)argumentując to tym,że jest na skraju bankructwa i nie ma za co żyć.A ja?Wykrzyczałam mu to jestem bankrutem życiowym i finansowym i mam już dość!Cała terapia spaliła na panewce,nie wiem co dalej,nie mam siły. |