Współuzależnienie
Czesc dziewczyny
Nie wiem czy pamiętacie jeszcze moje posty. Często do Was zaglądam. Widzę, że sporo się u Was dzieje.
Ja odeszłam od mojego partnera bo psychicznie nie wytrzymałam. Miałam dośc kłamstw, przewalania kasy na prochy i tego calego chorego związku.
Odeszlam ... zostawiłam go samego sobie.
J. palil i pil na potęgę. Aż pewnego dnia dostał jakiegoś strzała w głowę. W końcu wziął się w garśc. Zobaczył co traci przez palenie marihuany. I stwirdził, że nie chce takiego życia. Pourywal znajomości ze starym towarzystwem i podjął terapię. Nie ukrywam byłam w szoku. Początkowo myślałam ... nie daj się! uważaj! to może manipulacja i on zrobi wszystko abym wróciła. Ale widzę, że on naprawdę się za siebie wziął. Przynajmniej teraz. Podjął drugą pracę, uczęszcza na terapię. Korzysta z pomocy psychiatry. Jego stosunki z rodziną poprawiają się a on sam docenia iż życie na trzeźwo jest dobre.

A ja?
Ja zaczynam uczyc się w tym wszystkim na nowo życ. Nie wpadam z tego powodu w eforie bo wiem, że to dopiero początek długiej drogi. To co zauważyłam u siebie to ogólny spokój. Nie chodze taka nerwowa. W nocy śpie spokojnie. Jasne, że czasem przebiegają mi przez głowe myśli, że kiedyś może popłyną bo to przecież uzaleznienie. Ale póki co czekam co czas pokaże.

Trzymajcie się moje kobietki.

Anno ... Moim zdaniem jeśli czlowiek uzależniony chce coś z sobą zrobic aby życ w trzeźwości to będzie sam szukał pomocy. On sobie sam z problemem nie poradzi. To jest choroba. A twierdząc, że nie potrzebuje pomocy to świadczy tylko o tym, że ma wypracowany w sobie w mechanizm iluzji i zaprzeczeń.
Pije bo nei ma za co ... a jeśli kasa się nagle znajdzie? albo jakieś towarzystwo, które chętnie postawi? myślisz, że bez problemu odmowi?

trzymajcie się moje kobietki i piscie co u Was


  PRZEJDŹ NA FORUM