Wcale nie byłoby Ci łatwiej.. bo wtedy też ciężko by Ci było spojrzeć w jej oczy i powiedzieć "słuchaj, spotkałem kogoś, chyba się zakochałem" przecież jeśli teraz Ci jest ciężko, bo miękniesz to potem też miękniesz...żadne głupie preteksty tutaj już nie pomogą. Na Twoim miejscu pojechałabym do niej z mocnym postanowieniem "będę stanowczy i dam radę, to jedyne rozwiązanie" i powiedziałabym otwarcie "musimy porozmawiać, nie czuję już tego, źle mi w tym związku, nie czuje zrozumienia, męczę się, próbowaliśmy coś zmienić, rozmawialiśmy, nie wyszło. Dłużej tego nie zniosę i nie wytrzymam, jesteśmy dorosłymi ludźmi i rozstańmy się jak dorośli ludzie".. Może Ci się wydawać, że jestem taka tutaj taka mądra i mnie się to wydaje banalnie proste. Otóż ja po prostu sama kiedyś to przeszłam, zakończyłam długoletni związek,właśnie dlatego, że nic się w nim nie zmieniało na lepsze, ciągle tkwiliśmy w martwym punkcie, a obietnice "zmienię się tylko zostań ze mną" to obietnice bez pokrycia, krótkotrwałe. Wiem, że trudno będzie od tak się rozejść, nie tęsknić..ale jak już pisałam wcześniej poboli i przestanie. Śmiem twierdzić, że z Twojej strony to nie jest wielka miłość..już wygasła..Pewnie serce Ci się będzie krajało, gdy się popłacze i powie kocham Cię, nie odchodź..Wtedy powiedz jej " Prawdziwa miłość jest wtedy, gdy szczęście drugiej osoby jest dla ciebie ważniejsze niż własne.Kochasz? To pozwól mi odejść" Im szybciej się z tym uporasz tym lepiej..tylko potrzeba stanowczości w tym co mówisz, żebyś nie był jak chorągiewka na wietrze, że zmiękniesz jak ją zobaczysz..bo do czego Cię to zaprowadzi? Do nikąd.. Wierzę,że Ci się uda i z całego serca życzę Ci szczęścia. |