Współuzależnienie
Dziękuje,wiem że jeśli mąż nie podejmie terapii marny nasz los. Nasza terapeutka na terapii powiedziała ,że raczej nie zna przypadku,żeby alkoholik wyzdrowiał bez zastosowania odpowiedniego leczenia.To choroba zaczynająca sie w mózgu, choroba nie tylko ciała ale i uczuć, myślenia.Kiedyś czułam do męża nienawiść, bo pił, zamęczał nas, w domu była zwykła melina. Dziś już jest trochę inaczej, bo ja zmieniam swoje myslenie i nastawienie, dziś traktuje go jak chorego, ale postawiłam warunek,że jesli wypije jedno piwo, jeden kieliszek to żegnamy sie w trybie natychmiastowym, bo ani ja ani nasz malutki synek nie ma obowiązku w tym uczestniczyć. Biore więc pod uwagę rozstanie, trudno, to już mój trzeci mąż, wszystkie związki destrukcyjne, ale dowiaduję sie na terapii dlaczego tak sie dzieje, całe życie szukam osoby która będzie mnie kochać, bedzie sie mną opiekować, a skutek jest zawsze odwrotny, pierwszy mąż mnie bił, poszedł siedzieć, na 2 lata, drugi był hazardzistą, szybko sie rozstaliśmy,a trzeci okazał sie alkoholikiem. I najsmutniejsze jest to ,że od tamtych dwóch miałam siłę odejsć, a od alkoholika nie potrafię. Wyszłam za mąż nie za mojego męża ale za wyobrażenie o nim, to już wiem. Tak bardzo chciałam być szczesliwa. Modlę sie codziennie,żeby mój mąż zaczął sie leczyć, może mnie wysłuchają siły wyższe. A jak nie no to znowu rozstanie, znowu rozwód, ech... już nigdy nie bede sie wiązac,mam 38 lat a przejść jak 70 letnia kobieta. Ok już sie nie żale, życzę Wam wspaniałych Mikołajek Dziękuję i pozdrawiam. Edyta.


  PRZEJDŹ NA FORUM