Ada - moja sytuacje jest troche podobna do Twojej. Mieszkam na wsi, na ktorej normalne jest wystawanie pod sklepem (albo w sklepie) i picie. Mam wrazenie, ze jest to wyznacznik "meskosci" tych frajerow. Ja walcze z tym - moj maz pije (pil?) - awantury, prosby, grozby, itp. Jednak szesc lat temu wzielam sie za siebie - skupilam sie na pray zawodowej. Zrobilam nauczyciela dyplomowanego, rozpoczelam studia podyplomowe i... zalozylam sprawe o rozwod. Poczulam sie pewniej, bo pewna stala sie moja sytuacja finansowa. Jestem w tej chwili niezalezna finansowo i moj maz przejrzal (czy do konca nie wiem - obserwuje). Od miesiaca nie pije, jezdzi na terapie, stara sie aby w domu panowala przyjazna atmosfera. W sadzie poprosil o zawieszenie sprawy - bo chce wszystko naprawic. Jak bedzie czas pokaze. Wiem jedno - trzba zaczac myslec o sobie. To "ja" jestem najwazniejsza, a nie pijacy maz. Ada zacznij myslec o sobie i dzieciach. Bo jesli tego nie zrobisz, one w koncu zaczna miec pretensje do Ciebie. Ja to przerabialam - moj 16-letni syn sprawial ogromne problemy w gimnazjum, nie potrafilam do niego dotrzec, a on po prostu odreagowwal to wszystko - i przede wszystkim na mnie. Obwinial mnie za brak konsekwencji. Ja tez ciagle wybaczalam mezowi, wiec dlaczego jemu mam nie wybaczyc? Teraz staram sie byc konsekwentna, a to ze rozwod sie "odwlecze" to ja przezyje. Szkoda 17 lat, a moze sie uda. Jest we mnie pgromny strach, ze znowu zostane zraniona, wykorzystana... Ale nie przekonam sie jesli nie sprobuje... Ado trzymam za Ciebie kciuki. Nie daj sie i zacznij myslec o sobie, a pierwsze kroki skieruj do Poradni leczenia wspoluzaleznien. Pozdrawiam serdecznie))) |