Marysiu, gdzie zgłosiłaś się po pomoc? Czy ta terapia dużo kosztuje? Chcę pójść na terapię, może nie tak dla mnie, jak dla dzieci, nie chcę by ciągle widziały pijanego ojca. Chcę zrozumieć moje uczucia do niego. Wydaje mi się, że czuję tylko obojętność, że nawet go nie lubię, patrzę na niego i myślę Boże jaki on jest brzydki. Kiedyś nie widziałam brzydoty. Więc jeśli czuję to co czuję, to poco z nim jestem? Dlaczego żyję w takiej klatce? A z drugiej strony, on mi nie ubliża, nie wyzywa, pomaga w domu, przygotowuje obiadki, robi kanapki na wynos, piecze ciasta, pizze, myje naczynia, no skarb. Nawet pod sporym wpływem alkoholu nie rezygnuje z pracy w kuchni, ewentualnie zostawi gary do mycia. Ale ja też to umiem, wolałabym, żeby wbił gwoździa, naprawił wiszące drzwiczki, dokręcił kontakt, a nie tylko robił to, co lubi. Wydaje pieniądze przesadnie, kupuje dzieciom cukiereczki, lodziki, owoce, smakołyki, wszystkiego za dużo. Czy to ma nam zrekompensować jego picie? Wiele z tego się marnuje. Nie szanuje pieniędzy, on ma na picie i my mamy mieć wszystko. Oczywiście do czasu, bo są to pieniądze zarobione za granicą, które szybko się kończą. A do kolejnego wyjazdu jeszcze 3,5 miesiąca. Nie czuję się bezpiecznie pod względem finansowym. Jak będzie wyjeżdżał, zostawi mnie bez złotówki, z mojej wypłaty dam mu na bilet i jak zwykle powiem, że sobie poradzę. Chciałabym, żeby wróciły moje marzenia, które odeszły dawno temu. Wczoraj jedliśmy obiad, trzymał sztućce w obu rękach, a one drżały. Raczej nie miał powodu do zdenerwowania, raczej był to brak alkoholu, bo nie pił jakieś 16 godzin. Przyglądałam się temu z przerażeniem, zauważył że patrzę, ale nie skomentował. Przepraszam, że tak chaotycznie. |