Miłość platoniczna.
Specjalnie się zarejestrowałam,żeby to napisać,ponieważ od niedawna nie mam komu się wyżalić.
Do rzeczy. Od 5 lat jestem platonicznie zakochana w jednym muzyku. Ta miłość nie przeszkadzała mi nigdy i nie była dla mnie "toksyczna". Lubiłam moje zakochanie,jego piękne brązowe oczy,uśmiech,po prostu byłam szczęśliwa,że mi się spodobał mimo,iż nie ma praktycznie żadnych szans,żeby moje uczucie się odwzajemniło. Moim problemem nie jest wcale nieszczęśliwe uczucie ,ponieważ tak jak napisałam-jestem szczęśliwa,że tak się zakochałam.. Chodzi tutaj o moje najbliższe otoczenie-znajomych,rodzinę i od pewnego czasu także przyjaciółkę.. Cały czas wciskają mi,że mam się odkochać,zakochać w kimś innym,w kimś "realnym" (brr.. nienawidzę tego słowa,wybaczcie),non stop mi powtarzają,że z nim i tak nigdy nie będę... Szczerze powiedziawszy rani mnie to.. mówię im,że nie chcę się odkochiwać ,bo jestem zadowolona z tego,że pokochałam akurat tego człowieka,a nie kogoś innego i doskonale wiem,że szansę na moją miłość z nim są niewielkie ale oni nie muszą na siłę mi tego uświadamiać ;/ Jestem zgorzałą marzycielką,nie znoszę realizmu chyba bardziej niż pesymizmu,nigdy nie ograniczałam swoich możliwości chociaż z trudności w realizowaniu niektórych rzeczy zdaję sobie sprawę,nie myślę jednak często o tym co jest realne,a co nie. Gdyby ludzie tylko tak patrzyli to dalej byśmy żyli w jaskiniach ;/ Nie mam oparcia od pewnego czasu w nikim.. Nawet moja przyjaciółka stała się realistką i wmawia mi,że muszę się odkochać...
Powiem tak. Cierpię ale nie z powodu tej miłości i samotności tylko z powodu tego,że ludzie na siłę mi wciskają swoje racje i nie obchodzi ich czy mi ta miłość przeszkadza czy nie. Mam się odkochać i już ! I każdy jest święcie przekonany,że z kimś "realnym" będzie mi lepiej...


  PRZEJDŹ NA FORUM