Nie potrafię zapomnieć o nim.
Witam wszystkich
przyznaje się że piszę tutaj, bo szukam porady, wsparcia takiego zwykłego,poprotstu
załamana jestem..4 lata związku.miałam dosyć odeszłam.byłam wspierałam kochałam nad zycie,robiłam wszystko co moglam by bylo super.on zachorowal na smiertelną chorobe.powiedziałam sobie-kocham nie odejdę.wytrzymywałam wszystko-obojetnosc,ciągłe zmiany, kilkudniowe milczenie.choroba go zmieniała.ja wariowalam bo nie mial czasu dla mnie zle sie czul,nie potrzebowal mnie.wrecz odpychal,wolal milczec-nie wiem moze chronil mnie przed czyms..ostatnio wyznal ze jest zupelnie innym czlowiekiem ze sie zmienil.w tym zwiazku to ja zawsze wszystko naprawialam nawet jesli byla jego wina.i napisalam do niego z rana miłego esa-skarbie co u ciebie,mam ciezki dzień.nie umiem zyc w kłótni,chce wyjasniac odra wszystko.a on co?ze ma dosyc tego!ze raz awantura a zaraz skarbie?tyle razy mowilam ze czuje sie samotna,niepotrzebna itp.on przepraszal albo milczał.albo mowil ze wiecznie mi źle, ze ma dosc.stwierdzil ze skoro tyle razy mowilam ze to koniec to niech tak bedzie.pozwolil mi odejsc.nie walczyl.czuje sie porójnie upokorzona.kochałam-kocham na życie.on niby tez tak mowil.ale sie poddał.4 lata w3mawalm wspieralam,plakalm po kątach.i co?..boże...
prosze pomóżce mi to przetrwać ;(


  PRZEJDŹ NA FORUM