Współuzależnienie
Witam was serdecznie, jestem tu po raz pierwszy i już żałuję,że tak późno ją znalazłam,przeczytałam wszystkie Wasze posty i jest mi bardzo smutno, że tak nie świadomie powielamy schematy naszych rodziców i przekazujemy je naszym dzieciom- w imię czego?- wyobrażeniu o miłości,że siedzący obok alko nas kocha, szanuje? Byłam ze swoim mężem 12lat, a znałam Go od 16 roku życia ( tak zwana pierwsza miłość- nigdy nie rdzewieje), po 18 latach rozłąki wpadłam na "genialny" pomysł , aby wyjść za mąż i co i d......pa, 2 mc. temu zmarł( zachlał się) zostawiając mnie z 6 letnim dzieckiem i pomimo terapii ze współuzależnieniem,
przez ostatnie 6mc wprowadziłam twardą miłość, wyrzuciłam z domu,założyłam rozdzielność i rozwód- mówiąc muszę ochronić to co mi pozostało, mając w sercu nadzieję,że swoim zachowaniem doprowadzę do leczenia, lecz niestety- były próby ale po nich było jeszcze gorzej. Czuję się strasznie i jeszcze jego rodzice obwiniają mnie ,że to moja wina,że nie żyje, a on ich tak nienawidził- nigdy nie mogłam zrozumieć dlaczego, ale dzień przed pogrzebem w ciągu 15 minut otworzyły mi się oczy, jakie to banalne i proste a zarazem jaki ma wpływ zachowanie naszych rodziców na nasze życie.Tydzień temu o mało co nie wpadłabym w magiczny krąg alkoholu, jednego dnia piwko , drugiego, aż tu 6 piwek i mało, myśl może skoczę sobie po flaszkę, na całe szczęście zapaliła się lampka kontrolna, następne 2 dni były nieciekawe , brakowało piwka, a teraz jest ok i już wiem ,co może mi grozić.
Pomóżcie mam takiego doła , nie mogę się pogodzić ,że 41 letni człowiek, mąż , kochanek, ojciec,tak zmarnował swoje życie ( i nie tylko swoje, ale moje od początku było nie ciekawe; ojciec alkoholik , matka chora psychicznie i starszy brat( alkoholik ) trenujący na mnie nabyte wzorce po tacie.
I kogo tu winić męża- nie bo wiedziałam ,że ma problem, ale nie rozumiałam tego, przez całe moje życie alkohol był obecny, myślałam wszystko jest dla ludzi, dopiero się obudziłam jak zaczął manipulować dzieckiem, wchodzić na ambicję- ale okazało się za późno. A teraz ,co, gdyby nie dzieciak, to bym popłynęła, albo poszła za swoją miłością- chore nie - rok terapii dla współuzależnionych na nic, POMOCY


  PRZEJDŹ NA FORUM