W sobotę przyszedł pijany, ja spałam po nocy, zjadł obiad i "zmęczony" położył się spać, ocknęłam się i dostałam szału. Dzień wcześniej był to 30.09. ostatni termin zapłacenia ubezpieczenia w szkole brakowało mi 12 zł. które dziwnym trafem wyparowało, bo na to miałam odłożone pieniądze. Prosiłam żeby coś załatwił bo ja nie mam czasu pracuję na okrągło prawie nie wychodzę z pracy, a ubezpieczenie rzecz święta, nie miał skąd, ok załatwiłam, zapłaciłam. W sobotę... pijany... powiedziałam koniec. Wont z mojego domu, zaczęłam go wypychać, nie wiem co we mnie wstąpiło, popchnęłam go, przewrócił się... I oczywiście chciał to wykożystać, chwilę leżał na podłodze udając nieprzytomnego, ale nikt się specjalnie nim nie interesował więc "bardzo poobijany" poprosił dzieci żeby zadzwoniły po pogotowie. Zabrali go do szpitala, wrócił "umierający" tam też nie wzbudził szczególnego zainteresowania, ale wypis z SOR dostał, machał nim mi przed oczami informując mnie że teraz ma dowody na to ze się nad nim znęcam i jak będzie chciał to to wykożysta (jastem pracownikiem ochrony więc muszę mieć nieposzlakowaną opinię w przeciwnym razie stracę licencję i pracę), jakiesz było jego zdziwienie gdy powiedziałam, że ja też mam dowód na jego picie bo na wypisie wraz z wynikami badań są wyniki badania na zawartość alkoholu we krwi Nie macie pojęcia jaka byłam w tym momencie szczęśliwa, gdy mogłam powiedzieć mu, że sam pod sobą dołki kopie. Wyszedł bez słowa i wrócił dopiero za dwa dni. Ale trzeżwy... |