Wiecie co, przeraża mnie to, co piszecie. Wygląda na to, że, będąc w szczęśliwym związku od dwóch lat, jestem ostatnią ku..ą i szmatą. Mam wielu przyjaciół. Z kilkoma z nich kiedyś coś mnie łączyło, z innymi nigdy nic, poza braterską przyjaźnią. Spotykam się z nimi, całuje na dzień dobry, czasem, z przyczyn sytuacyjnym usiądę komuś z nich na kolanach. Życie - normalność - ludzie i ich przyjaźnie - podkreślam - NORMALNOŚĆ. Niestety z tak oczywistym i normalnym pojmowaniem świata trzeba się urodzić i patrzeć jak na wariatów na tych, którzy robią aferę, że ich kobieta/facet rozmawia z kimś innym. Tak - urodzić się, albo do tego dojrzeć, wydorośleć do cholery!!!!!!!!!! Ja taka urodziłam i cholernie mi z tym dobrze. Nigdy nikogo nie zraniłam, nie zdradziłam i nigdy nie byłam zdradzona, choć moi byli i obecny facet mają przyjaciółki, z którymi jedzą z jednej miski. Być normalnym trzeba umieć. |