pomozcie mi i dzieciom
    natalia pisze:

    witam.pisze tutaj bo nie wiem juz co robic.moje malzenstwo z6letnim stazem od poczatku sie nie ukladalo...picie,bicie,wyzwiska,zdrady. Ja jednak wierzylam ze maz sie zmieni.pojawila sie corka(dzis5lat), potem syn(3,5roku) i najmlodszy2 lata. Potem maz trafil na rok do ZK bo zamiast pracowac wolal wyludzac kredyty na picie a to co zostawalo dawal na zycie i oplaty. Jednak jego odsiadka dala mi kolejna nadzieje ze taka nauczka otworzy mu oczy-tak tez przysiegal ze widzi swoje bledy i ze po wyjsciu to naprawi.w miedzy czasie sredni synek zostal potracony przez samochod,miesiac w szpitalu,operacja usuniecia krwiaka.bylam w tedy sama,maz siedzial.wyszedl w grudniu...i juz w grudniu sie napił.zanim podjal prace okradal mnie na picie(dostaje z urzedu zasilki na dzieci,nie pracuje bo syn po wypadku ma orzeczenie o niepelnosprawnosci). Gdy podjal prace pije czesciej.w upojeniu bije mnie,wyzywa,demoluje wynajmowane mieszkanie.potem przeprasza,przysiega zmiane,przyznaje ze ma problem i na tym sie konczy.po paru dniach to samo...ja pragne miec tylko pelna, SZCZESLIWA I POZADNA rodzine. Blagam o pomoc



Zastanów się czy chcesz tak dalej żyć , NIE sama stwierdziłaś...... Więc Ty sama musisz coś zrobić. Może udaj się na spotkanie alanon
. Tam zobaczysz problem jasniej i wyrażniej.Może zmobilizuje Cie to do jakiegoś działania. Jeśli nie dla siebie to dla Twoich dzieci.
Tak czekać mozna lata, czekać i marzyc ze się zmieni, odmieni i bedzie szczeście i radość. Zmian dokonaj w sobie i w realnym mysleniu.
Kiedy ja powiedziałam basta, koniec, wyzwoliłam w moim partnerze agresję . ale czyż mogło być inaczej , nawet to rozumiałam w końcu mój parasol się zamknął i padało na jego zapitą głowę . I musiał sobie radzić sam. Łatwo nie było na to patrzeć, gdy kochana osoba tonie w butelce. Gdy wydawało sie ze to już dno(a każdy alkoholik ma własne) poszedł na terapię . Dziś nie pije, razem też już nie jesteśmy .
Ale żyje a przecież innym alkoholikom się nie udało . możesz wyzwolić i w nim działanie do zmian tylko trzeba zacząć od siebie. I nie bój się , bo czy może być gorzej niż jest teraz.


  PRZEJDŹ NA FORUM