Nowe życie
    Martana pisze:

    Mówicie, że terapia pomaga, rozmowa, wiara, zajęcie się czymś... No własnie, a co poradzilibyście komuś, kogo jedynym problemem jest wyżerający mózg głód alkoholowy? W obliczu tego problemu nie pomoże ani terapia ani nic z wyżej wymienionych rozwiązań. Każdy alkoholizm jest inny. Niestety terapie tego nie uwzględniaja, terapeuci też nie. Przykład? Podobno "VIPowski" Biały Domek doktora Woronowicza. Na dzieńdobry dowiedziałam się, że kłamię mówiąc o swoim dziesięcioletnim ciągu. Potem, gdy musiałam napisać jedną ze słynnych prac pt. "Dziesięć blizn, których nabawiłam się będąc pod wpływem alkoholu" znów porażka. Nie mam żadnej takie blizny, bo jestem od urodzenia przesadnie ostrożna, niesportowa, nie cierpię się narażać. Niestety dostałam upomnienie, że jeśli się nie otworzę i nie przyznam, wylecę z kursu. I tak wyleciałam, bo piłam w czasie terapii, ale to inna sprawa. To ma być terapia? Że jeśli nie spełełniasz norm, jesli jest u ciebie inaczej, to łżesz??? Za to, mam sztuczny biust, który nie pasuje do mojej chudej sylwetki też oberwałam, tylko, że ja, ten dziwny biust mam prawdziwy i bardzo chciałabym go nie mieć. Temu, że nie jestem narkomanką (każdy dwudziestokilkulatek, który pije, MUSI ĆPAĆ, to oczywiste) równiez nikt nie dawłą wiary, codziennie musiałam oddawać mocz do analizy, a mojej matce starano się wmówic mój narkotykowy nałóg. Byłam na trzech takich terapiach, na wszystkich sprawa się powtarzała. Jak oni mają pomagać, skoro starają się wmówić ludziom, że są kłamliwymi szmatami???


Martana...jeśli tak bardzo negujesz terapię...widzę że jakąkolwiek jej formę to pomyśl o innych rozwiązaniach, ja mam wspaniałego psychiatrę, człowieka zupełnie innej szkoły niż stara psychiatria gdzie pacjent nie ma nic do powiedzenia...
Nowa szkoła psychiatrii to przede wszystkim człowiek...liczy się człowiek, jego problemy i potrzeby, jego kłopoty i bolączki...
Miałem bardzo mocne zawirowania jeśli chodzi o wpadki, kiedy wydawałoby się iż już ich być nie powinno...co wstałem to upadłem a wiedzę merytoryczną mam na takim poziomie że sam spokojnie mógłbym być terapeutą...
Powiedział kolega z aa że cyt: "mamy narzędzia, które dała nam terapia ale których nie potrafimy użyć wtedy kiedy jest to konieczne"...
Głód to jedna prawa, jaki normalny człowiek pogodzi się w szybki sposób,że nie wolno mu wypić porcji alkoholu do końca życia...tak się fajnie po nim czuło, dawał luzik i inne duperele...ciężko jest się pogodzić, zwłaszcza kiedy wokół sama problemy, jesteśmy z dala od ludzi, którzy mogliby nam pomóc, którzy rozumieją naszą chorobę...otaczają nas egoiści lub ludzie, których nasza choroba nie obchodzi lub jej nie rozumieją...
Ciężko wytrwać kiedy ma się takie otoczenie, emocje i wszystkie inne uwarunkowania...
Nie pomyśl że się użalam...alkoholizm to twarda choroba i jeśli chce się z niej wyjść to nie można się użalać...ale my, ja, Ty...jesteśmy ludźmi i mamy swoje uczucia, emocje, wrażliwość...mamy lepsze lub gorsze dni i czasami może nas dopaść beznadzieja i możemy wpaść tak jak wpadałem i wpadałem i wpadałem...
myślę sobie co jest do cholery...dlaczego tak..??? Więc głód - głodem, wiedza - wiedzą a ja wpadam..???
Zadałem sobie pytanie patrząc na dzieci, żonę oraz sobie też zadałem pytanie czy chcę żyć...odpowiedź była twierdząca więc trzeba było znaleźć jakieś rozwiązanie...
Skoro zawiodła wiedza, terapia, praktyka, narzędzia, wsparcie, motywacja, to co mi może jeszcze pomóc...???
Kiedyś, dawno temu dowiedziałem się o wszywce, której z kolei mój wspaniały lekarz kilkanaście lat wstecz nie chciał zastosować kiedy wpadłem do jego gabinetu z płaczem że nie mogę spokojnie przejść w miejscu gdzie piją piwo...odmówił i wyjaśnił że póki jest szansa aby w mojej świadomości, w moim myśleniu zrodziła się myśl że picie alkoholu to już nie dla mnie to wszywka nie jest tu wskazana i uważam że miał racje bo jeśli człowiek jest młody, myślący to potrafi wybrać...???
Ja miałem i mam nadal problemy z wybraniem tego czy chcę żyć czy chcę pić...nadszedł więc czas abym skorzystał z tego co negował mój lekarz a co po jego stwierdzeniu i mojej późniejszej wiedzy na ten temat ja sam negowałem i innych od tego odwodziłem...
Około 9 miesięcy temu skorzystałem z tego i skorzystam raz jeszcze i raz jeszcze i mam zamiar korzystać dotąd dokąd mi będzie to potrzebne i niech mi nikt nie mówi że źle wybrałem alby że po roku popłynę czy coś w tym stylu...wszystko zależy od nas samych a każda droga prowadząca do tego że jestem trzeźwy jest dobra...
To kosztuje kilkaset złotych a policzcie koszty, które ponosimy jeśli zaliczamy wpadkę...w dupie więc mam opinie że poszedłem po najmniejszej linii oporu, na łatwizną czy coś w tym stylu...liczy się efekt końcowy ale trzeba chcieć a nadal uważam że terapia jest skuteczna tylko w emocjach i wrażliwości coś jest nie tak...
Zawsze znajdzie się jakieś wyjście...znam ludzi, którzy stosując wszywkę żyją bez alkoholu już kilkanaście lat i cieszą się dobrym zdrowiem i swoim życiem...bardzo szczęśliwybardzo szczęśliwy


  PRZEJDŹ NA FORUM