NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » PROBLEMY MIŁOSNE » PROSZE O RADE.. PILNIE!

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Prosze o rade.. PILNIE!

Potrzebuje madrej, obiektywnej porady...
  
sunshineoo
12.07.2014 03:16:39
Grupa: Użytkownik

Posty: 2 #1886732
Od: 2014-7-12
Jest to opowiesc taka troche jak z filmu ale niestety filmem nie jest... Nie jestem typem czlowieka, ktory sie zwierza wiec napisanie tutaj jest dla mnie malym wyzwaniem, aczkolwiek nie wiem juz co robic a nikt z bliskich nie jest w stanie mi doradzic bo nie jest osoba obiektywna. Prosze, abyscie przeczytali do konca, bo naprawde bym chciala, aby wreszcie ktos byl w stanie jakos mi doradzic ale przede wszystkim w madry sposob.
Zaczelo sie w 2010r. kiedy przeprowadzilam sie do Polski (wczesniej wiele lat mieszkalam za granica). Ale juz w lecie 2009r. poznalam bardzo fajnego chlopaka z miasta w ktorym mieszka moja kuzynka, z ktorym jeszcze w tym samym dniu, w ktorym sie poznalismy znalazlam ogromne porozumienie. Gdy w 2010r. wreszcie bylismy blisko (a kontakt trwal wczesniej przez caly rok) kontakt jeszcze sie polepszyl i po 5 miesiacach pisania, dzwonienia, spotykania sie wreszcie sie zeszlismy. Byl to cudowny lecz bardzo krotki zwiazek poniewaz oficjalnie trwal 3 miesiace ale wedlug mnie trwal o wiele dluzej, bo nawet po rozejsciu sie mielismy cudowny kontakt, spotykalismy sie ze wspolnymi znajomymi itd. Sama sobie zepsulam wszystko, poniewaz myslalam, ze uczucie do niego przeszlo... I nie traktowalam go momentami zbyt dobrze, bo byla to osoba, ktora jak sie zakocha to naprawde i dawal mi to bardzo odczuc. Czasem za bardzo, wiec zaczelo mnie to troche meczyc (ze tak powiem.. Brakowalo mi juz powietrza, wolnej przestrzeni). Ale bylo to tylko chwilowe (o czym sie dowiedzialam, gdy go stracilam). Po okolo roku nasz kontakt na pol roku bardzo oslabl, lecz zawsze wiedzialam co u niego, tak jak i on jesli chodzi o mnie. Po tym czasie spotkalismy sie na urodzinach mojej kuzynki, mialam wrazenie jakbym sie z nim nigdy nie rozstala i jakby nasz kontakt nigdy nie byl lepszy. Czulismy sie obaj bardzo swojo w swoim towarzystwie i dalo sie to wyczuc od samego poczatku, gdy tylko zamienilismy pierwsze slowa. Wszyscy widzieli jak nas do siebie ciaglo i w koncu stalo sie, gdy zostalismy sami, pocalowalismy sie. Byla to najlepsza rzecz, ktora spotkala mnie odkad przestalismy sie widywac. Rozmawialismy duzo o nas w ten wieczor i jakos doszlam do wniosku, ze on sie nic nie zmienil. Gdybysmy do siebie wrocili to nadal by mnie troche dusil, wiec nie wrocilismy do siebie ale po jakims czasie znowu bardzo zalowalam tej decyzji, bo jednak bardzo mi go brakowalo. Minal rok a my w tym czasie nie ruszylismy do przodu ani troche. Wszystko stanelo w tym samym miejscu, mielismy dobry kontakt ale nie spoytkalismy sie czesto. Znowu spotkalismy sie na urodzinach mojej kuzynki (rok pozniej). W ten dzien zobaczylam cos w tym czlowieku... Cos co powiedzialo mi "On sie zmienil, on juz nie bedzie cie dusil, bo jest inny. Kochasz go." Widzialam jak na mnie patrzyl i wiedzialam, ze znam ten wzrok. To byl wzrok mowiacy "tesknilem za Toba" a nawet "Kocham Cie" i wiedzialam, ze patrze na niego w ten sam sposob. Gdy jakims cudem zostalismy sami (mialam nawet wrazenie, ze inni robia to specjalnie) znowu rozmawialismy i okazalo sie, ze mam racje. On sie zmienil i moglibysmy do siebie wrocic TU I TERAZ. Znowu sie pocalowalismy i znowu bylo to najlepszym uczuciem, ktore ogarnelo mnie od poprzedniego razu, gdy tak sie stalo. O czym tylko nie wspomnialam to o tym, ze w tym okresie, w ktorym ze soba nie pisalismy, poznalam nowego faceta, ktory bardzo o mnie walczyl i byl naprawde wspanialym czlowiekiem. Po tym pocalunku powiedzialam mu o tym a on zareagowal bardzo delikatnie lecz wydawaloby sie, ze z rozsadkiem, ktorego ja od niego nie oczekiwalam... Powiedzial tak "Zajmij sie tym... Tak bedzie lepiej. My mielismy nasz czas i byl on piekny ale widocznie sie dla nas skonczyl. Nie moge juz cierpiec, czekalem bardzo dlugo a ty nic. Teraz slysze cos takiego i juz nie moge." Ja probowalam mu wytlumaczyc, ze tak naprawde nie chce nikogo innego, ze dopiero teraz to czuje, gdy mam okazje znowu byc blisko niego a wtedy powiedzial, ze rowniez kogos poznal i ze on chce sprobowac. Byl to chlopak, ktory odpowiadal mi nie tylko wygladem czy zachowaniem ale jego charakter, czy nawet sam jego zapach, byl po prostu cudowny a przy okazji bylismy naprawde prawdziwymi przyjaciolmi. I zorientowalam sie dopiero wtedy, ze tak jest... Gdy juz go stracilam pomimo ,ze stal centymetr ode mnie. Nie wiem po co mnie pocalowal w ten wieczor... moze chcial sprawdzic czy jeszcze cos czuje, a moze po prostu cos czul.. nie wiem. Nie wazne. Wracajac do tego co bylo dalej... Okazalo sie, ze ta dziewczyna, ktora niby poznal rowniez byla na tych urodzinach. Myslalam, ze serce mi peknie.. Nie bylam zla ani na niego, ani na nia. Po prostu czulam, ze mam zlamane serce. Gdy juz troche wypilam postanowilam, ze musze poznac ta dziewczyne, bo nie da mi to wszystko spokoju. Okazala sie fajna, lecz zagubiona a raczej jak sie okazalo pozniej szukajaca litosci... Opowiadala jakie to ma ciezkie zycie z ojcem i jak czasami pije do lustra... (pomyslalam "co za wariatka i ona chce byc z moim mezczyzna?!"). Po jakims czasie prawda oczywiscie wyszla na jaw, ze jej zycie wcale nie jest takie zle, tylko nie potrafi sie z niego cieszyc i to z wlasnej winy. Jemu to widocznie odpowiada bo sa juz ze soba od roku... Od jego znajomych slysze tylko zle rzeczy na jej temat (i nie chce mowic ze niestetny bo chyba nie byloby to do konca szczere). Slyszalam, ze jest o mnie cholernie zazdrosna i wielu osobom powiedziala juz, ze mnie nienawidzi (nie wiem dlaczego, bo staralam sie milo z nia rozmawiac i nie wzbudzac zazdrosci, gdy mialam okazje ja poznac). Jego najlepszy przyjaciel nie moze nawet o niej slyszec bo mowi, ze odkad z nia jest, to zachowuje sie, jakby spelnial misje (cos na zasadzie ratowania jej zycia - czyli jednak wziela go na litosc... uff...)
Poniewaz mamy wspolnych znajomych czesto go widywalam lub po prostu o nim od nich slyszalam (zastanawiam sie czy jemu tez tak o mnie ochoczo opowiadali). Stwierdzilam w koncu, ze czemu ja mam byc sama, nieszczesliwa i przybita skoro on tak naprawde zyje juz swoim zyciem i ma kogos u swego boku.. CZAS NA MNIE! I oczywiscie zeszlam sie z tym facetem, ktory tak o mnie walczyl.. Nie kochalam go ale wierzylam, ze z czasem sie zakocham. Niestety.. Tak sie nie stalo ale i tak bylismy ze soba dlugo jak na to.. Po 1,5 roku z nim zerwalam. A moj byly nadal jest z dziewczyna, ktora pije do lustra do upadlego, gdy jest jej zle (podobno...). On przez pewien okres czasu do mnie pisal, pozniej coraz rzadziej, az wreszcie calkiem przestal a gdy ja do niego pisalam, zdarzalo sie, ze nie odpisywal lub odpisywal na zasadzie "fajnie, ze piszesz ale mam dziewczyne".. Wreszcie zrozumialam.. I odpuscilam. Prawie. Teraz niedawno znowu on do mnie napisal... BOZE to bylo piekne. Jednak z nikim tak dobrze sie nie dogaduje jak z nim. Jest po prostu jedyna osoba na swiecie, z ktora mam tak dobre porozumienie. Brakuje mi go, czuje to. Czuje to codziennie, czuje to cala soba, gdy widze jego zdjecie albo gdy zdarza mi sie czytac nasze rozmowy lub gdy po prostu pomysle o naszych wspolnych chwilach a juz nie mowie o tym, gdy go widze i jak przytulimy sie na powitanie... Wiem, ze nadal go kocham. Od kuzynek i jego kolegow slysze, ze jest on nadal we mnie zakochany ale jest z ta dziewczyna, bo jest mu jej zal i boi sie ze zrobi sobie krzywde (wtf?!). Jak kiedys napisalam mu, ze chcialabym do niego wrocic bo wiem, ze nadal go kocham to odpisal mi, ze bardzo mnie przeprasza ale jest teraz z XYZ i nie bedzie tego zmienial bo ja juz go raz skrzywdzilam i on nie chce tego znow przezywac. JA GO SKRZYWDZILAM?! Tym ze powiedzialam mu zaraz na poczatku prawde?! Tym, ze kogos poznalam?! Ze bylam wobec niego szczera i od razu mu o tym powiedzialam?! Nie rozumialam tego ale wtedy sobie odpuscilam na 100%. Serce mi pekalo ale odpuscilam. Nie wiem czy walczyc o niego? Co mam z tym zrobic? Wiem, ze laczylo nas naprawde ogromne uczucie.. Nasi rodzice znaja sie od czasow szkolnych, rowniez lubia swoje towarzystwo ale to nie jest dla mnie tak wazne jak to, ze wiem, ze go kocham i jakos cos bardzo gleboko we mnie podpowiada mi, ze on mnie tez...Ze nadal mnie kocha tak jak kiedys tylko teraz juz sprawy zaszyl daleko i nie "wypada" mu niczego zmieniac... ale boje sie. Nie chce rozwalic mu zwiazku. A co jesli sie myle? Moze on zakochal sie juz na nowo? Moze wcale juz o mnie nie mysli tak jak kiedys, lecz traktuje to jako mile wspomnienia. Nie wiem naprawde czy znowu zaczac do niego pisac.. Przypominac o sobie. Czy moze lepiej dac sobie wreszcie spokoj i zajac sie czyms zeby zapomniec a moze nawet poczekac az przyjdzie czas na to, bym znowu mogla sie zakochac.
Bardzo ciezko przyszlo mi napisanie tego, bo musialam skrocic cos co wydarzylo sie na przestrzeni okolo 3 lat... Staralam sie nie opwiadac o tym co razem przezylismy, lecz o momentach ktore byly znaczace lub decydujace. Pominelam chociazby to, ze chlopak o ktorego chodzi nie jest tak zwanym "dupkiem" lecz facetem, ktory jest wrazliwy ale nie miekki czyli nie jest "dupa", jest przystojny, wysportowany i bardzo inteligentny a takich w tych czasach naprawde jest niewielu.
Prosze wiec o rade... Moze jakas wskazowke...

Pozdrawiam wesoły
  
Electra03.05.2024 23:22:31
poziom 5

oczka

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » PROBLEMY MIŁOSNE » PROSZE O RADE.. PILNIE!

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny