| Strona: 1 / 1 strony: [1] |
W poszukiwaniu miłości. | |
| | Enca | 15.10.2012 16:26:44 | Grupa: Użytkownik
Posty: 2 #1030504 Od: 2012-10-15
| Od początku życia szukam kogoś kto by mnie po prostu kochał. Najpierw niezrozumienie przez moją mamę, i brak okazywania przez nią miłości, nie wiem czy ktoś wie, jak to jest, jak dziecko potrzebuje miłości od matki, okazania, że jest się dla niej kimś wyjątkowym. Ja nigdy nie usłyszałam od niej, że mnie kocha, czułam się zagubiona i niepotrzebna. Jak coś było nie tak, biła mnie ręką albo paskiem. Tak zaczęła się moja niepewność i brak wiary w siebie. Kiedy poznałam byłego (miałam 22 lata), poczułam, że mogę więcej niż tylko siedzieć w domu. Ja od samego początku go nie kochałam, wiedziałam, że to nie jest ta właściwa osoba. Byłam z nim, bo za każdym razem kiedy chciałam z nim zerwać, płakał. Zostawałam więc bo było mi go żal. W końcu przyzwyczajenie zrobiło swoje. Uznałam, że nie znajdę nikogo innego, nawet, jeśli w końcu postawię na swoim. Gdy pojawiły się dzieci (pierwsza ciąża 35 lat), wreszcie byłam szczęśliwa, że mogę komuś okazać szczerą miłość. Jak mama dowiedziała się, że jestem w ciąży z pierwszym dzieckiem, rzuciła się na mnie i próbowała kopać w brzuch, żeby pozbyć się bękarta. Dla niej liczyło się tylko to co powiedzą sąsiedzi, że nie jestem mężatką. Z byłym myślałam, że w końcu wszystko będzie dobrze, ale zaczęło się jeszcze bardziej psuć do tego stopnia, że pierwszy raz podbił mi oko, gdy postanowiłam wyjść z półrocznym synkiem. Nie mieszkaliśmy razem, bo płacz dzieci mu przeszkadzał, więc wynajmowałam mieszkanie i sama mieszkałam z dziećmi. Gdy chłopcy byli już starsi (po niecałych 2 latach, urodził się drugi synek) przeniosłam się w końcu do domu byłego. Wszystko było jego, nawet pracowałam u byłego i wszelkie pieniądze dostawałam od niego. Totalne uzależnienie od faceta. Nie mogłam odejść bo nie miałam dokąd, z małymi dziećmi i szukając pracy znalazłabym się pod mostem, dlatego siedziałam dalej, zagryzałam wargi i płakałam po nocach. Przeprowadzenie się do domu byłego spowodowało tylko większe konflikty, podejrzenia, szpiegowanie, dopytywanie się o najdrobniejsze rzeczy, roztrząsywanie i rozkładanie na czynniki pierwsze rzeczy które zrobiłam wiele lat temu. Kłótnie nie miały końca, ja chciałam po prostu spokoju, co było minęło, nie zrobiłam w końcu nic strasznego, ale z nim nie dało się spokojnie rozmawiać, doprowadzał mnie do załamania, a nie wolno mi było po prostu wyjść i przerwać rozmowy, bo to było oznaką chamstwa, a jemu należał się szacunek i taki też powinnam mu okazywać. O mnie mógł mówić co chciał, że jestem prostaczką, chamką, oszustką i nie przejmował się tym, że dzieci słyszą to. Zaczął znęcać się nade mną jeszcze bardziej fizycznie i psychicznie. Zabrał mi kluczyki do samochodu, musiałam z małymi dziećmi wychodzić o 6 ramo, żeby zdążyć do szkoły, brnąc w śniegu, bo do najbliższej komunikacji było daleko, zatrzymywałam obcych ludzi, żeby mnie podwieźli. Gdy coś odpowiedziałam nie tak, albo co gorsza nic nie odpowiedziałam, rzucał, albo niszczył moje rzeczy, wyrzucał z domu, zakazywał wchodzenia do któregoś z pokoi, wyłączał prąd, żebym nie mogła przeczytać bajki chłopcom, wciskał się do łóżka gdy leżałam z chłopcami nie pozwalając mi być sam na sam z dziećmi. Zdołował mnie do tego stopnia, że jeszcze bardziej zamknęłam się w sobie. Mówił, że jestem nikim, że bez niego nie dam sobie rady. Że nie ma na świecie bezwarunkowej miłości, że każdy inny facet będzie chciał mnie tylko wykorzystać. W końcu nie wytrzymałam, było mi żal tym razem dzieci, że patrzą i słyszą kłótnie, opluwanie, bicie i słowa których nie sposób powtórzyć. Stałam się wrakiem człowieka, w dodatku nie miałam nikogo do kogo mogłabym zwrócić się o pomoc, albo poradę. Zmobilizowałam się jednak i postanowiłam coś z tym zrobić, chciałam odejść z dziećmi, ale nie pozwolił mi ich zabrać obydwóch. Obydwoje mamy takie same prawa do dzieci. Po dwóch tygodniach mieszkania u mamy wróciłam do byłego, obiecał, że postara się żeby było dobrze, ale wtedy po raz drugi podbił mi oko, łącznie z duszeniem, wyrywaniem włosów, wyłamywaniem palców i nie wiem co jeszcze. (Przyznaję, że byłam w takim stanie, że było mi wszystko jedno czy mnie zabije czy nie). Dzieci były przerażone widząc mnie zalaną krwią. Ostatecznie postanowiłam odejść, już definitywnie. Wróciłam do mamy, ale widziałam, że nie jest z tego powodu szczęśliwa. Zaczęła okazywać niechęć do dzieci i do mnie. Ja w tym wszystkim się nie liczyłam, ale nie mogłam znieść tego, że moim dzieciom okazuje niechęć i jawną nienawiść, nie wolno im było głośno rozmawiać, czy śmiać się. Dlatego nie wytrzymałam po raz kolejny. Teraz jestem u matki byłego, która okazuje serce, ale jest matką osoby, której nie chcę w tej chwili znać. W dodatku nie mogę jej powiedzieć wszystkiego co bym chciała. Ona jest inwalidką i bardzo jest jej potrzebna moja pomoc, ale nie chcę u niej długo mieszkać, ponieważ budzi to we mnie przykre wspomnienia, zwłaszcza jak chce coś opowiedzieć o swoim synu. A wracając jeszcze do dzieci, to zostawiłam je byłemu, ponieważ nie mam warunków do zabrania ich i utrzymania, a wiem, że on kocha chłopców nie mniej niż ja i krzywdy im nie robi. Nie wiem w tej chwili co mam robić, jestem strzępkiem nerwów, chciałabym, znaleźć prawdziwą miłość, ale boję się, że były ma rację. Mam 40 lat i zdaję sobie sprawę z uciekającego czasu, nie chcę siedzieć biernie, bo wiem, że szczęście samo nie zapuka do drzwi. Najbardziej w tej chwili potrzebuję zrozumienia, wsparcia psychicznego, żeby ktoś mi powiedział, że nie jestem beznadziejnie głupia i naiwna. Chcę wierzyć, że znajdę kogoś, kto będzie kochał mnie taka jaką jestem i nie będzie próbował mnie na siłę zmieniać i będzie traktował jak człowieka. Staram się nie być pesymistką i cieszyć się z tego co mam. Potrafię być szczęśliwa, gdy są spokojne dni. Moje serce ulatuje do nieba i jestem w stanie zrobić naprawdę wiele, śpiewam wtedy i tańczę, cieszę się chwilą i kocham cały świat. Lubię pomagać ludziom, w miarę swoich możliwości, wzruszam się gdy komuś dzieje się krzywda. Nie zazdroszczę innym tego, że mają piękne domy i wypasione fury, cieszę się, że im się poszczęściło. Nie cierpię bycia w centrum uwagi, nie toleruję chamstwa, rasizmu i obłudy. Dla mnie wszyscy ludzie na świecie są tacy sami, wszystkie religie są dobre. O polityce wole nie mówić, co nie znaczy, że nie mogę wysłuchać czyjejś opinii. Piszcie jak macie ochotę, wymiana korespondencji zawsze jest lepsza niż bezczynne siedzenie w domu i rozmyślanie co by było gdyby... | | | Electra | 01.12.2024 23:35:48 |
|
| | | chelsea27 | 15.10.2012 20:11:20 | Grupa: Użytkownik
Posty: 19 #1030674 Od: 2012-3-18
| Bardzo Ci wspolczuje tego co przezylas i dalej przezywasz. Mysle, ze skoro jestes w stanie normalnie funkcjonowac powinnas udowodnic nie tyle innym - co sobie i usamodzielnic sie... powoli... praca... mieszkanie... odnowienie relacji z dziecmi... Na ta chwile kolejny ziwazek moze doprowadzic do tego, ze uniezaleznisz sie od kolejnego partnera, a moim zdaniem sama powinnas stanac na nogi i jako 'nowa' silniejsza kobieta szukac sobie partnera... mysle, ze to by bylo madre, ale jak zwykle zycie pokaze powodzenia! | | | samanta | 15.10.2012 23:28:29 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja: The World
Posty: 94 #1030873 Od: 2012-10-6
| witam Jestem mocno zdziwiona, zaskoczona Enca Twoim postem, może bardziej tytułem, bo rozumiem ze szukasz prawdziwej miłości... Nie obraź się, ale po tym co przeszłaś doradziłabym raczej szukania poradni dla ofiar przemocy psychicznej i fizycznej. Skieruj swoje kroki w tamta stronę, otrzymasz tam pomoc jakiej potrzebujesz, wsparcie i dobrych terapeutów. Gdy staniesz juz pewnie na nogach, będziesz miała swój kąt, dzieci, pracę, wtedy przyjdzie czas na prawdziwą miłość. Znajdziesz ją, właśnie w tej kolejnosci jak wymieniłam. Nie pchaj się z jednego bagna w nastepne, bo w takim stanie w jakim jestes teraz to przypuszczam, że wszystkie gesty, dobre słowa od jakiegokolwiek męzczyzny przyjmiesz jako oznakę miłości - bo tak już jesteś przyzwyczajona, tak bedziesz reagowała. Będzie to chore, bo Ty jesteś chora i znów złapie Cię jakis cwaniak i zniszczy wszystko co masz jeszcze w sobie pięknego. Nigdy więcej nie pozwól aby ktokolwiek podniósł na Ciebie rękę lub używał przemocy psychicznej, nigdy. Poszukaj poradni, umów się na wizytę i rozpocznij leczenie, naprawdę to jest jedyne rozsądne wyjście teraz, a później przyjdzie to o czym marzysz... pozdrawiam samanta |
| Strona: 1 / 1 strony: [1] |
<< Pierwsza | < Poprzednia | Następna > | Ostatnia >> |
Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!! |
|