| Strona: 1 / 1 strony: [1] |
uzalezniony i współuzalezniona | |
| | orange | 28.04.2013 14:54:16 | Grupa: Użytkownik
Posty: 9 #1354493 Od: 2013-4-17
| Witam,jestem tu pierwszy raz.jestem współuzależnona.Najpierw byłam mężatką z alkoholikem i rozstałam się z nim potem poznałam alkoholika narkomana i DDA.Po półtora roku związku zgłosił się na terapię.Od 2 lat jest czysty.Bardzo dobrze sobie radzi.Uczęszcza na mityngi codziennie i na terapie.Widzę zmianę w jego zachowaniu.Zrobił się bardzo spokojny i opanowany nie tylko to.szereg zmian w których ja nie potrafiłam sobie poradzić paradoksalnie.Powinnam wtedy zgłosić się na terapię,lecz uważałam że nie mam problemu.Im bardziej on szedł do przodu to ja widziałam większą przepaść między nami.Ciągle żyłam starymi schematami,wypominałam mu to co robił w przeszłości nie zajęłam się sobą dalej go kontrolowałam byłam zazdrosna o wszystko domagałąm się coraz większej uwagi.Codziennie wymyślałam jakiś problem jakąś jazdę żebym mu zrobić.Nie robiłam tego świadomie nie chciałam go krzywdzić.Nie umaiłam również okazywać mu czułości oboje mieliśmy z tym problem.Rok temu zapytałam się go czemu nie mówi że mnie kocha odp że on nie wie co to w ogóle jest ze jestem pierwszą dziewczyną z która ma trzeźwą relację ze dopiero się tego uczy.Byłam na terapii rok emu właśnie ale znowu zajmowałam się alkoholikami a nie sobą.Mój chłopak zaczął wątpić w nasza relację,przez to nawet pracy nie mogłam znaleźć.Powiedział, że nie jestem wyrozumiała i nie samodzielna.Jednak zawsze miał do mnie cierpliwość wiem ,ze tęsknił za mną przywiązał się ja tez z resztą,Na początku tego roku przesadziłam,Czytałam jego dzienniczek uczuć już wcześniej bardzo źle się z tym czuję i przyznałam się do tego.Była bardzo zły,ale mi wybaczył.Ostatnie miesiące 2 były bardzo napięte.Potrafiłam codziennie doprowadzać go do szału.Sama nie mogłam wytrzymać ze sobą zapisałam się na terapie ale musiałam jeszcze czekać bo nie było miejsc.Mój chłopak nie wierzy mi ze idą tam dla siebie tylko dla niego.któregoś razu tak się pokłóciliśmy ze postanowił jechać do siebie do domu sam(bo mieszkaliśmy u mnie) bo ...musi pobyć sam ze sobą.od pocąatku związku mieszkaliśmy razem po terapii również i powiedział że powinien zrobić to już roku temu że ciągle siedzimy razem.Chce pobyć sam ze sobą i już.Kiedy wrócił był dla mnie bardzo miły i taki inny ale zaraz znowu poczułam taki dystans.W końcu poszłam na terapie ale tam gdzie on bo było blisko,on myślał chyba że chce go śledzić czy co.pytał się co mi powiedzilei a ja żę komunikacji między nami.a on sie wkurzył ze mam się zająć sobą a nie znowu nim.Wiem ,że byłąm mu bardzo bliska a potem powiedział mi że się wyprowadza.Wcześniej jak były kłótnie mówił o przerwię żębyśmy sobie zrobili że nam to dobrze zrobi.ale wiedział chyba żę będę nachalna.Pwoiedział ze on tego nie widzi,że potrezbuje wyciszenia a ja mu tego nie umożliwiam,działam na niego destrukcyjnie i psuje wzytsko i że nie może być z kimś jak on robi 2 kroki w przód a ja 1 w przód i 2 do tyłu.Mówił że jemu też jest ciężko ale ma grupę wsparcia i oni mu pomagają że tez mu jest ciężko z tą decyzją. bo to dla niego był ważny zwiążek.pwoeidział że mam się wziąźć za siebie i poukladac swoje sprawy i on tez bo ma problem i jest poważnie chory ze ma teraz poważne problemy jakieś (z synem)ze musi myslec o sobie w tym momencie.może za soba zatesknimy powiedział ale potrzebuje spokoju i czasu.Jeżeli chce byc z nim to musze nauczyc sie byc sama ze soba.Bardzo to przezyłąm.Minał miesiąć i dalej jest mi z tym źle chodzę na terapię ale strasznie za nim tęsknię chciałabym żeby to się udało za jkis czas ale on się nie odzywa do mnie od początku.Przyjechał za parę dni i oddał mi moją bluzę i kapcie nie było mnie przy tym ale się pyatł o mnie.pwoeidział ze nie mogł mnie zostwaić wczesniej bo było mu bardzo trudno.Czy ktoś z Was miał podobny problem? | | | Electra | 29.11.2024 07:56:57 |
|
| | | orange | 28.04.2013 19:42:27 | Grupa: Użytkownik
Posty: 9 #1359802 Od: 2013-4-17
| No i sie narobilo.narozrabialam .złamałam abstynencje jak ja to nazywam.mialam strasznego dola i napisalam do niego.zapytalam sie co slychac i w ogóle odp mi ze ok.i tyle.ja sie wkurzyłam i zaczełam robić mu jazdy!ze udaje ze mnie zna ze tylko on tak potrafi falszowac rzeczywistosc i ze jak tak to spotkamy na terapii i w cztery oczy.mialam straszne wyrzuty sumienia pozniej.jedyne co mi zostalo to przepraszam i tak napisalm.dowiuedzialam sie od jego sistrzenicy ze ja go nie zlamie nie sprowokuje do tego zeby mi odp.ze jest bardzo konsekwentny ze teraz sie wiecej modli niz kiedys i bardzo sie poswiecil terapii.terapoeutka zapytala sie mnie czemu mu wprost nie napisalam ze mam dola ze chcialam pogadac bo zawsze mialam w nim wsparcie i ze nie oczekuje odp.spieprzyl;am sytuacje.podobno to przepraszam cos zmienilo ale niesmak pozastal.musza chyba lata minac zanim on bedzie chcial mnie normalne wiedziec.brakuje mi go jego rozmow a on jest taki oschly. | | | Martana | 28.04.2013 20:50:00 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja: Dublin
Posty: 718 #1363940 Od: 2010-2-12
| Wybacz, ale muszę o to zapytać: o czym Ty rozmawiasz z tzw terapeutą/ką? Na czym polega to wyciąganie ciężkich pieniędzy pod pretekstem fachowej pomocy? Czy pani terapeutka wysłuchuje Twojego biadolenia z bardzo mądrą miną, a potem mówi to, co i tak wiesz, ale skoro ona mówi to głośno to znaczy, że jest bardzo mądra i trzeba jej słuchać? Czy nie przyszło Ci do głowy, że masz własny rozum, mózg, emocje i nie jesteś ułomkiem, a jedynym, czego potrzebujesz jest grono przyjaciół, mama, brat czy inny zestaw bliskich osób, które powiedzą co, to terapeutka, tylko za darmo? Ja Cię nie obrażam, nie mam też takiego zamiaru. Zastanawiam się tylko jak daleko poszła propaganda zachodniej mody na płatnych przyjaciół, którzy (jak gejsze) są drodzy i "więcej warci" od prawdziwych, bo przeczytali kilka szalenie mądrych pozycji naukowych o szufladkowaniu ludzi... | | | orange | 28.04.2013 21:00:36 | Grupa: Użytkownik
Posty: 9 #1364502 Od: 2013-4-17
| terapeuta jest bezplatny a rodzina nie rozmumie czegos takiego jak współuzaleznienie.uwazaja ze powinna sobie kogos znalezc nie wazne ze nie umiem wchodzic w zdrowe relacje.ale starzeje sie u juz. | | | dianam88 | 29.04.2013 12:24:14 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 173 #1372838 Od: 2012-12-11
| JEŚLI JESTEŚ NA ŻYCIOWYM ROZDROŻU SKORZYSTAJ Z RADY SPAECJALISTKI. ZNAM DOBRĄ I SPRAWDZONĄ WRÓŻKĘ, KTÓRA PRZYJMUJE W CENTRUM SOSNOWCA TYLKO NA ZAPISY POD NUMEREM: 501 440 425 | | | yuraa | 29.04.2013 13:12:44 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 30 #1372919 Od: 2011-1-23
| Orange, na innych forach Apple, Babyface, Killo i Simone i pewnie jeszcze kilka innch wszędzie ten sam post | | | orange | 01.05.2013 13:00:22 | Grupa: Użytkownik
Posty: 9 #1392598 Od: 2013-4-17
| | | | ala1988 | 16.06.2013 19:27:32 | Grupa: Użytkownik
Posty: 2 #1494406 Od: 2013-6-16
| Witam. Jestem studentką II roku studiów magisterskich na kierunku Pielęgniarstwo. Piszę pracę pod tytułem "Współuzależnienie alkoholowe w rodzinie". W pracy zawarłam pojęcia dotyczące alkoholizmu, osób uzależnionych od alkoholu (ich typowych zachowań) oraz osób współuzależnionych (cechy najczęściej występujące,problemy, dylematy co do dalszego życia z alkoholikiem). Praca zawiera również obraz rodziny, która jest dysfunkcyjna z powodu zjawiska alkoholizmu. Ma charakter badawczy. Moje badania polegają na studium indywidualnego przypadku, zarówno osób uzależnionych od alkoholu oraz osób współuzależnionych (z ich rodzin). Muszę zebrać grupę pięciu par. Zwracam się z ogromną prośbą: jeśli ktoś z Państwa byłby chętny opisać tutaj lub na mojego maila (frida3706@wp.pl)historię związaną z współuzależnieniem oraz alkoholizmem w rodzinie byłabym bardzo wdzięczna. Poniżej podaję najgłówniejsze zagadnienia,które bardzo by mi się przydały do napisania pracy.
2. Aktualna sytuacja życiowa 3. Problemy rodzinne spowodowane chorobą alkoholową jednego z jej członków 4. Różnice w funkcjonowaniu rodziny przed chorobą jej członka a aktualną sytuacją 5. Stres spowodowany chorobą alkoholową 6. Poczucie własnej wartości 7. Wpływ alkoholizmu na funkcjonowanie dzieci 8. Kontakty interpersonalne 9. Podejmowanie prób poprawy sytuacji rodzinnej 10. Pomoc osobie uzależnionej 11. Wcześniejsze korzystanie z form pomocy 12. Dane personalne:
b. wiek, c. wykształcenie, d. stan cywilny,
Mam nadzieję, że ktoś z Państwa będzie pomocny i opisze swoją historię...Zebrane informacje będą opisane jedynie w mojej pracy.
Z góry dziękuję i pozdrawiam Alicja
| | | Martana | 16.06.2013 20:16:23 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja: Dublin
Posty: 718 #1494474 Od: 2010-2-12
| Witaj Alu. Zapewne oczekujesz historii mężczyzn i kobiet, którzy (wedle obowiązujących standardów) zaczęli pić jako dorośli, zruinowali rodzinę porozwodzili się, a ich dzieci wylądowały pod "opieką" spychologów... przepraszam - psychologów. Weź pod uwagę, że istnieją też przypadki, które (według obowiązujących standardów) nie istnieją. Oto własnie taki: wiek: 32, wykształcenie wyższe (podwójne), panna w stałym związku. Aktualna sytuacja życiowa: pracuję jako dzienikarka, kończę zaocznie drugi kierunek studiów - dziennikarstwo. Problemy rodzinne istniały przez jakieś 5 lat, czyli czas, gdy walczłam z nałogiem. Problem, usiłując ratować mnie konwencjonalnymi metodami, miała moja mama - była w rozpaczy. Przez pierwsze 10 lat mojego picia nikt nie miał pojęcia o problemie. Zaczęłam regularnie pić alkohol mając 12 lat, a codziennie - mając 16. Nikt nie miał pojęcia - tak skończyłam szkołę i studia. Da się. Aktualnie rodzina nie może wyjść z podziwu, że nie piję, nie chodze na stypy AA i działam na rzecz uświadomienia alkholikom, że terapie pod hasłem "jesteś alkoholikiem, więc na pewno miałeś próby samobójcze i leżałeś w rynsztoku, więc powierz swoje życie bogu" prowadzą donikąd. Stres spowodowany chorobą alkoholową zaczął się, gdy uświadomiłam sobie, że bez picia umrę, a nie mam już za co pić. Błędne koło, brak chęci do życia bez picia i takie tam. To niestety ma każdy na pewnym etapie prób skończenia z nałogiem, który przez wiele lat był wygodny, a nawet przyjemny, a potem doprowadził do ataków padaczki i delirium tremens. Dzieci nie było, na szczęście Poczucie własnej wartości zawsze miałam wysokie, nawet pijąc wódkę z gwinta w toalecie centrum handlowego. Kontakty interpersonalne bez zarzutu, niestety przez lata picia bywałam mitomanką, zatem podśmiewano się ze mnie. Podjęcie próby poprawy sytuacji rodzinnej było jednorazowe, w pełni udane w momencie, gdy przestałam pić. Pomocy starano się udzielic mi w tzw ośrodkach terapii uzaleznień. Nie pojmowano, że nie mam problemów poza głodem alkoholowym, że nie potrzebuję zmiany priorytetów, osobowości, zwyczajów. Ja tylko nie chcę chcieć pić. Byłam szykanowana za kłamstwa, poniżana przez "terapeutów" (jak nie opiszesz swoich przeżyć tak, jak my sie spodziewamy i jak uważamy, że jest, to wylecisz z terapii, nie mogłas pić jako dziecko, bo dzis nie wyglądałabyś tak, jak wyglądasz, a tak w ogóle nie wyglądasz na alkoholiczkę itd). Prawdziwa pomoc nadeszła dzięki konwencjonalnej hipnozie. pewien lekarz medycyny, który od lat działa w Polsce, pozbawił mnie jedynego problemu - głodu alkoholowego. Nastąpiło to w ciągu jednego dnia, bez 12 kroków i robienia z siebie idiotki. To tyle. Zakładam, że i tym razem spotkam się z brakiem wiary i byc może wyśmianiem. Czego innego Cię uczą i będą uczyć. Pozdrawiam, Martana.
| | | ala1988 | 16.06.2013 22:17:26 | Grupa: Użytkownik
Posty: 2 #1494680 Od: 2013-6-16
| Dziękuję bardzo za odpowiedź! Cieszę się, że są jeszcze tacy ludzie co z chęcią pomogą Pozdrawiam gorąco | | | Electra | 29.11.2024 07:56:57 |
|
|
| Strona: 1 / 1 strony: [1] |
<< Pierwsza | < Poprzednia | Następna > | Ostatnia >> |
Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!! |
|