| Strona: 1 / 1 strony: [1] |
Problem jak 1000 innych a może nie tak do końca | |
| | odyn2244 | 12.06.2012 10:16:55 | Grupa: Użytkownik
Posty: 4 #955975 Od: 2012-6-12
| Wielu smutnych historii się tu czyta więc może pora na kolejną. Nie będę Wam pisał że jest ciężko i trudno bo każdy o tym wie. Mam 26 lat. Po 4 letnim związku rzuciła mnie dziewczyna. Rzuciła mnie co prawda przez sms'a ale nie to jest ważne. Zaproponowała mi (sms'em) przyjaźń. Facet w takiej sytuacji robi dwie rzeczy - albo się godzi i zaciska przez resztę czasu zęby albo unosi go ta nieszczęsna duma i mówi nie. Ja wybrałem to drugie. Przepraszała mnie, mówiła że to nie moja wina (to taki standard że tak powiem), że jestem wspaniały itd. etc. Po miesiącu rozstania pojechałem do niej. Dzieli nas 350km. Ale skończyło się krótkiej rozmowie że to koniec, że ma mi nic do powiedzenia. Piszę do niej co jakiś czas sms'a, pytając co u niej, próbuję zadzwonić ale nie odbiera. Nie robię tego często jak na początku bo nie chcę jej męczyć. Raz odpisała mi tylko krótkie "dziękuję" bo wysłałem jej prezent na urodziny. Poza tym - kompletna cisza. Mija powoli już pół roku od tego wszystkiego. Ostatnio straciłem Ojca, wielu przyjaciół a teraz miłość, która jak nam się wydawało - miłość na całe życie, którą zapewnialiśmy sobie obustronnie. To nie była umowa bo wiem że to co było między było prawdziwe, gorące i namiętne. Ale stało się inaczej. Mam świadomość że jest bardzo młodą osobą, za chwilę pójdzie na studia do dużego miasta, pozna nowych ludzi, pewnie i nowego chłopaka a mi, cóż. Pęknie pewnie serce. Jestem załamany i nie byłem świadomy jak bardzo będzie mnie to wszystko boleć. Nie winię jej za nic ani nie chcę na siłę trzymać skoro się "odkochała". Niech będzie szczęśliwa. Potrafię to zrozumieć. Nie można nikogo trzymać na siłę skoro jedna osoba przestaje kochać. Tak może po prostu bywa. Nie wiem co mam robić. Czuję że nie dam rady tego wytrzymać i po prostu źle to się dla mnie skończy. Pojawił się już alkohol. Jedną z najgorszych rzeczy z tej całej (pewnie dość popularnej historii) jest to, że zachowuję się tak jakby mnie w ogóle już nie było, jakbym nie istniał ani nie zasługiwał na chociaż jedno spotkanie aby powiedzieć sobie tych parę słów. Jestem dorosłym facetem ale łzy powstrzymuję. | | | Electra | 01.12.2024 23:59:59 |
|
| | | Martana | 12.06.2012 11:28:08 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja: Dublin
Posty: 718 #956015 Od: 2010-2-12
| Po pierwsze - nie powstrzymuj łez. Nie po to natura wymyśliła dla ludzi płacz, byśmy z niego nie korzystali. To czysta fizjologia, człowiek, który powstrzymuje się od płaczu zatruwa się niemal tak samo jak ten, który (przepraszam za porównanie) na siłę powstrzymuje się od zrobienia kupy. Piszesz, że umierasz z rozpacz i nie dziwię się. jesteś jeszcze młody ale wydaje się, że emocjonalnie już dojrzałeś i umiałbyś stworzyć związek na długie lata. Twoja była dziewczna jeszcze nie. Jest normalną, młodą samicą, której chemia miłosna trwa krótko, wypala się jak ogień z wielkiego stogu siana - mocno, gorąco i szybko. Takie jest życie, nie stanie się cud, ona nie dojrzeje nagle, jedyne co możesz zrobić,to obudzić się z odrętwienia. Pamiętaj, że to, co spotkało Ciebie, spotyka każdego człowieka. Jest jak pierwsze użądlenie osy, pierwsze spadnięcie z roweru, pierwsza pała w szkole - MUSI SIĘ STAĆ. Gadanie, że powinieneś uważać z alkoholem jest równie bezsensowne, jak prasowanie ubrań pod wodą - zrobisz jak zechcesz, choć wiesz, czym to grozi. Póki co, najlepszym lekarstwem jest pozwolić sobie na kompletne rozklejenie, płacz, spazmy, wycie w poduszkę i przytulanie do serca ukochanego misia z dzieciństwa. Przysięgam, że to pomaga lepiej, niż wódka. | | | odyn2244 | 12.06.2012 12:18:26 | Grupa: Użytkownik
Posty: 4 #956055 Od: 2012-6-12
| Miło posłuchać, obiektywnej osoby. Pewnie masz rację. Cóż, nie liczę na żaden cud a ona faktycznie jest bardzo młoda. Więc uważasz że to normalne że dziewczyna rzuca chłopaka po 4 latach choć niczego jej nie brakowało ? (nie mam zamiaru tutaj wymieniać ale naprawdę nie było jej źle). Może i faktycznie jest to normalne a ja zbyt wiele oczekiwałem i za bardzo uwierzyłem w tą "bajkę". Nie chcę jej zatrzymywać. To co prawda nie pierwsze "użądlenie osy" ale rozumiem co miałaś na myśli. | | | Martana | 12.06.2012 12:42:50 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja: Dublin
Posty: 718 #956059 Od: 2010-2-12
| Ok, skoro muszę, po raz kolejny rzucę mały smrodek dydaktyczny o tym, czym jest miłość i zakochanie z punktu widzenia antropologii, genetyki, nauki w ogóle. Zanim nastała cywilizacja, ludzie zaczynali tworzyć związki, gdy tylko dojrzewali płciowo. Między dwojgiem młodych pojawiała się chemia, która zmuszała ich do kopulacji, której naturalnym efektem było potomstwo. Mały człowieczek, by bezpiecznie się rozwijać, potrzebował obojga rodziców. Zatem chemia między nimi trwała aż do momentu, kiedy odchowane już dziecko mogło samo dreptać za mamą, a w razie czego samo wsadzić sobie do ust coś jadalnego, bez pomocy dorosłych. W zależności od poziomu intelektualnego dziecka, jego częściowe usamodzielnienie działo się między jego 4 a 7 rokiem życia. Od tego czasu dziecko potrzebowało już tylko matki. Chemia międz matką a ojcem wypalała się, ojciec szedł szukać nowej chemii z inną kobietą, matka robiła to samo z innym facetem. Teraz mamy śluby, mmonogamię i steg różnych, cywilizacyjnych bzdur, ALE ATAWISTYCZNE CECHY NASZYCH MÓZGÓW I HORMONÓW zostały takie same jak tysiące lat temu. O tym się nie mówi, bo to wbrew kościołowi, prawu i w ogóle naszej sztucznj kulturze. Jednak prawdą jest, że człowiek dopiero po ok 4 latach uświadamia sobie, czy zdążył pokochać partnera jak rodzinę i nie potrzebuje nowej chemii (to się zdarza żadko, ale jednak się zdarza), czy powinien rozstać się w zgodzie i szacunku. Niestety ludzie wpadają w obłęd, pobierają się po roku znajomości, robią dzieci a potem dziwią się, że małżeństwo i sen o wieczności sypią się jak domek z kart. Zwróciłes uwagę, że małżeństwa zazwyczaj mają kryzys właśnie między 4 a 7 rokiem trwania? Masz odpowiedź dlaczego. Oj, zmęczyłam się gadaniem, ale mam nadzieję, że odpowiedziałam na Twoje pytania, choć trochę. | | | odyn2244 | 12.06.2012 13:20:17 | Grupa: Użytkownik
Posty: 4 #956071 Od: 2012-6-12
| Sprowadzasz wszystko do tego że miłość jest tak naprawdę iluzją. Mógłby nam się zawiązać tu nowy temat o miłości. Atawizm, zgoda. Myślę że to my sami sprowadzamy miłość do parteru atawizmu i coraz bardziej wydaję mi się że tutaj nie poznamy jej prawdziwego oblicza. Oczywiście masz rację że to chemia, że to hormony że to potrzeba, kolokwialnie mówiąc "przytulenia", potrzeba seksu i przetrwania. Ale głęboko wiem i wierzę że to coś więcej, że ma też sferę duchową i że miłość w czystej postaci to nasza świadomość. Tylko że może faktycznie ciężko jest coś takiego stworzyć młodym ludziom na dłużej niż 10 lat. obserwuję małżeństwa w różnym wieku. Porażka. Co nie zmienia faktu że myślę o mojej byłej bez przerwy, i nie kojarzy mi się tylko z seksem choć było nam cudownie. Nie rozumiem jak można tak po prostu zamilknąć, bez słowa (nie, nie nikogo, chociaż nie zdzwiwiłbym się gdyby za niedługo miała). Popieprzone to wszystko | | | kajman | 16.06.2012 11:38:42 | Grupa: Użytkownik
Posty: 17 #958337 Od: 2010-2-8
| Teraz kolej na radę faceta Myślę, że istotnym powodem dla którego Twoja sytuacja się ciągle nie zmienia jest fakt, iż ciągle stoisz w miejscu. Zaszalej, stań się nawet na chwilę kimś innym - pozytywnym, trochę szalonym gościem, który czerpie z życia pełnymi garściami. To naprawdę działa - strzel sobie jednego i idź na miasto powdychać nocne powietrze, bawić się i śpiewać do białego rana. Zobaczysz ile rzeczy Cię teraz omija, ilu ludzi możesz poznać. Świat potrafi być naprawdę pięknym miejscem! Bądź szczęśliwy - to jedyna rozsądna rada. Zobaczysz jak Twojej byłej lubej opadnie kopara | | | Electra | 01.12.2024 23:59:59 |
|
|
| Strona: 1 / 1 strony: [1] |
<< Pierwsza | < Poprzednia | Następna > | Ostatnia >> |
Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!! |
|