| Strona: 1 / 1 strony: [1] |
Pomorzcie ...? | |
| | czekoladaaaa | 08.09.2012 11:44:11 | Grupa: Użytkownik
Posty: 9 #1005363 Od: 2008-11-8
| Witajcie Wlasciwie to nie mam pojęcia od czego i w jaki sposob mam tu napisać,żeby ktoś odpowiedział i w jakis sposob mi pomógł.zaczne od tego ze mam 23 lata a moj maz 27 i jestesmy małżeństwem od dwóch lat.koham go naprawde bardzo mocno i serce mi pęka ze nie umiem sobie poradzić i ze jest tak cieżko będąc w tym małżeństwie.prawie wogle ze sobą nie rozmawiamy.sex jest tez zadko,sexowna pizamki czy wyperfumowanie sie na noc nie działa na niego.on poprostu nie zwraca namnie zupełnie uwagi nie interesuje sie mną.wczesniej wracał z pracy dawał mi buski teraz tego nie robi.od czasu do czasu sie calujemy,z przytulaniem tez tak jest.nie moge mu nic opowiedzieć co mi sie przytrafiło dnia dzisiejszego czy innego,jak było w pracy czy jak w domu w Polsce.poniewaz my od 5 lat mieszkamy za granica.on oczywiście tez mi o niczym nie opowiada zupełnie jak by jego nie było.wraca z pracy zje obiad ,wykupie sie a potem ogląda telewizje.gdy zgasi telewizor to ja przewaznie już śpię.i nieraz sie przytuli ale zadko sie zdarza .kurde tak mi cieżko o tym pisać ze masakra .jestem tak zagubiona w tym wszystkim nieraz mysle ze sie wyprowadze i zostawie go bo moze mu o to właśnie chodzi.ale z drugiej strony nie wiem czy dam radę żyć bez niego.i tez wlasciwie mamy sub kościelny i ten sakrament jest tak ważny i ja o tym wiem.nie chcem wiązać sie z innym bo mu przysiegalam,ale tez jestem wierząca katolitka i bardzo duzo sie modlę i wierze w Boga i wiem ze on takiego nie toleruje czegoś.ale dlaczego tak sie dzieje w malzenstwach że ludzie nie umieją ze sobą rozmawiać,być razem i sie szanować.narawde tego nie rozumiem.nieraz jak sie poklucimy to wyłącznie jest tak ze o pierdole ,albo poprostu on sie obraza na byle co.nie chce wyjaśniać ani rozmawiać tylko poprostu sie nie odzywa teraz sie nie odczuwamy dwa tygodnie a obraził sie o byle gowno.ja go nie bede łapać.nawet ostatnio po pracy poszłam z koleżanka na piwa i wróciłam bardzo puzno.a on nie napisał ani smsy ze sie martwi ze jest puzno.jak wróciłam do domu około 1 w nocy to on oglądał telewizje ,a ja wykąpałam sie i poszłam spać żadnej reakcji z jego strony nie było ze wróciłam.dodam jeszcze ze jestem bardzo energiczną osoba,ale tez stanowczo i z zasadami.lubie ładnie wyglądać i fajnie sie ubrać czy inaczej sie malować.miałam zawsze i mam bardzo duże powodzenie u mężczyzn w pracy i gdzie indziej.nieraz tacy fajni mężczyźni mnie zaczepiają i wiem ze jak bym nie miała ślubu to bym sie umwila,ale tak nie moge.bo bym z tym złe sie czuła.pomorzcie jak chcecie wiecej wiedzieć pytanie.tylko proszę pomóżcie mi dziękuje i pozdrawiam
| | | Electra | 29.11.2024 04:10:32 |
|
| | | Martana | 08.09.2012 18:51:10 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja: Dublin
Posty: 718 #1005639 Od: 2010-2-12
| Oj Kobieto, tak to właśnie jest, kiedy bardzo młodzi ludzie decydują się na ślub myśląc, że już zawsze będzie tak cudownie, jak na początku. Walnę tu wykład antropologiczny, ale może to coś pomoże: Człowiek, mimo upływu tysięcy lat odkąd przestął być jaskiniowcem, dalej ma wiele ze swoich praprzodków. Jedną z cech odziedziczonych po nich jest to, jak zostaliśmy przez naturę zaprogramowani do związków partnerskich i prokreacji. Przed wiekami dwoje ludzi w podobnym wieku nagle zaczynało czuć do siebie ogromny pociąg. Działały feromony, mówiąc po naszemu "zakochiwali się na zabój". Chemia miłości, znana i dziś, działała tak silnie, że bardzo szybko szli ze sobą do łóżka, ona zachodziła w ciążę. Chemia miłości trwała przez cały czas ciąży, potem przez pierwsze lata życia dziecka, które potrzebowało obojga rodziców. Gdy maluch miał jakieś 4, do 7 lat i mógł już człapać sam za mamą, a nawet jej pomóc, chemia miłości między jego rodzicami wygasała. Rozstawali się, on szedł szukać nowej kobiety, ona - nowego faceta, by znów móc powtórzyć coś, co raz, drugi, czy trzeci już przeżyli. Dziś jesteśmy opakowani ślubami, mitem monogamii, kredytami, wizją pełnej rodziny, ale schemat pozostał ten sam. PO KILKU LATACH ZWIĄZKU CHEMIA, ZAKOCHANIE, NIEWIDZENIE BŁĘDÓW PARTNERA, FASCYNACJA, MOTYLE W BRZUCHU - WSZYSTKO TO WYGASA. Jeśli w tym czasie nie polubimy, nie pokochamy jak rodziny tego drugiego człowieka, nie mamy z nim tak naprawdę o czym rozmawiać. Cała sztuka polega właśnie na tym, by umieć przejść z odlotów zakochania do dojrzałego, spokojnego i monotonnego uczucia gładko i mądrze. Z tego, co piszesz wynika, że Wam się to nie udało. Twój mąż nie wie, co się dzieje tak samo jak Ty. Od Was zależy, czy będziecie umiec odnaleźć w sobie siłę i prawdziwe uczucie. Nie chcę krakać, ale jednak muszę: jesteście baardzo młodzi, więc będzie to niesłychanie trudne. Wszystko stało się za szybko: fascynacja, ślub. Ten błąd popełnia większość ludzi w naszej kulturze, niestety są mądrzy po szkodzie i dopiero ich drugie małżeństwa bywają udane i dojrzałe. Życzę powodzenia, może to, co tu napisałam da Ci trochę do myślenia a przynajmniej wyjaśni, czemu jesteście w tej sytuacji. Tak czy siak nie ma rzeczy niemożliwych, może uda się pokonać nijakość i żyć razem w spokoju i monotonni, ale mimo to - szczęśliwie | | | czekoladaaaa | 08.09.2012 19:11:13 | Grupa: Użytkownik
Posty: 9 #1005656 Od: 2008-11-8
| Hej martyna fajnie ze przeczytałaś i odpowiedziałaś na moją historie.My przed ślubem byliśmy ze sobą pięć lat czyli razem z ślubem jesteśmy 7 lat.Decyzje ślubu bardzo przemyśleliśmy i nie pobraliśmy sie z powodu dziecka tylko z miłości.dziecka narazie nie planujemy bo w planie mamy wyremontowane domu.To ze młodzi jestesmy to wiem o tym.ale nasze partnerstwo nie raz było wystawione na próbę.wchodzenie w parady innych osób przetrwalismy,moi rodzice byli przeciwko temu .potem ja byłam bardzo chora i mógł sie wystarczyć ale powiedział ze on mnie nie zostawi.i wkoncu sie pobralismy,ale oprocz tego mieliśmy bardzo duzo innych przygód.moj maz miał poważny wypadek samochodowy w którym mało nie zginą leżał w śpiączce trzy tygodnie.ale mimo to dalej bylismy.wkoncu zaczęło sie miedzy nami dziwnie dziać .czy te zycie musi by takie aż podłe? | | | Martana | 08.09.2012 20:29:45 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja: Dublin
Posty: 718 #1005696 Od: 2010-2-12
| Hihi, czemu wszycy tutaj chcą mnie wciąż przechrzcić na MartYnę, skoro wcale się ta nie przedstawiam... Tego nie wiem. Wróćmy jednak do Ciebie. Sama powiedziałaś, że jesteście razem 7 lat. To ta cezura, o której pisałam. Przeżyliście wiele, bo starczało Wam na to energii. Poza tym istnieje pewien mechanizm w każdym z nas, który ujawnia się właśnie w okresie miłosnego szczęścia. Nie zrozum mnie źle, z grubsza chodzi o to, że kiedy naszemu ukochanemu dzieje się coś strasznego, to w jakiś sposób spełniamy się w ofiranym pomaganiu mu. Nie jesteśmy oczywiście szczęśliwi, że dzieje mu się źle. Jednak jesteśmy szczęśliwi, że możemy zatracić się w pomaganiu, że jesteśmy dla niego oparciem, że jest nam wdzięczny, że właśnie przez takie próby zaciesniamy wzajemne więzi. Podejrzewam, że nieraz mogłas mieć myśli (kiedy nic złego się nie działo), że gdyby On miał wypadek, oddałabyś krew, albo i nerkę, byćmoże wyobrażałaś sobie taką sytuację i rozsmakowywałaś się w wizji, że ratujesz mu życie i dawało Ci to poczucie bliskości, miłości bez granic. Zastanów się bardzo głęboko, czy dziś też postąpiłabyś tak samo. Pogadaj ze sobą szczerze. Jeśli tak, to warto jest walczyć o to małżeństwo. Jesli nie, to chyba domyślasz się, jakie jest moje zdanie... | | | czekoladaaaa | 09.09.2012 15:49:58 | Grupa: Użytkownik
Posty: 9 #1006092 Od: 2008-11-8
| Nie chce zemna wogle rozmawiać nie reaguje na nic.zupelnie nie wiem co mam robić.wczoraj trzy godziny mówiłam żeby zemna porozmawiał,ani słowem sie nie odezwał.czy to jest aby normalne.dzis tez zemna nie chciał rozmawiać poprostu zapytał sie czy jadę nad morze bo znajomi jadą.ja powiedziałam ze my musimy porozmawiać poważnie .a on spytał jeszcze raz jedziemy?ja ze co ty wogle mówisz i robisz nam małżeństwo sie rozwiała.i powiedziałam ze jak pojedzie to bede wiedziała ze nic dla niego nie znacze.i on powiedział ze mam fazy chore i ze nie będzie sie nie wiadomo ile razy pytał czy jadę na te morze czy nie.i pojechał zostawił mnie i nasz problem,zalamalam sie i zaczęłam szukać mieszkania żeby sie wyprowadzić.dzwonilam pól dnia aż wkoncu znalazłam .zobaczylam nawet te mieszkanie i moge sie wprowadzić w każdej chwili.tylko osoby które wiedza o tym moja koleżanka powiedziała ze to muszę przemyśleć bo moge przez to przekreślić wszystko.wiem o tym i zdaje sobie z tego sprawę,ale moze on nie widzi problemu i ze dopiero jak sie wyprowadze to on zobaczy ze faktycznie cos sie dzieje w naszym małżeństwie.jak myślicie?i zacznie cos z tym robić,a jak nie to będzie wszytko jasne ze on zemna nie chce być.kurde takie to jest trudne w tym momęcie waży sie moje zycie .co ja mam robić""??????? | | | czekoladaaaa | 09.09.2012 16:13:29 | Grupa: Użytkownik
Posty: 9 #1006100 Od: 2008-11-8
| Dzięki ,ale to jest hipnoza i ona jest w momozeniu ludziom którzy sie zdradzali itp itd a w naszym małżeństwie tkwią inne problemy. | | | Martana | 09.09.2012 16:50:43 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja: Dublin
Posty: 718 #1006117 Od: 2010-2-12
| O czym Ty mówisz? Jaka hipnoza????? I co to jest "w momozeniu"? | | | czekoladaaaa | 09.09.2012 17:57:01 | Grupa: Użytkownik
Posty: 9 #1006151 Od: 2008-11-8
| Ktoś wystawił komentarz o jakiejś hipnozach małżeńskich,ale widzę jeżeli tego już nie ma. | | | hanusia1 | 09.09.2012 18:19:10 | Grupa: Użytkownik
Posty: 15 #1006163 Od: 2012-8-5
| Jeżeli nie potraficie ze sobą rozmawiać ,piszcie do siebie listy.Może to śmieszne,ale jest skuteczne.Ewentualnie poradnia małżeńska. | | | czekoladaaaa | 09.09.2012 19:41:50 | Grupa: Użytkownik
Posty: 9 #1006218 Od: 2008-11-8
| Cos w tym jest.ja pisałam do niego bardzo długie smsy.odpisywal ale w sposob nie miły i chamski.ale w sumie w smsach można wiecej z nim rozmawiać niż w realu | | | Electra | 29.11.2024 04:10:32 |
|
|
| Strona: 1 / 1 strony: [1] |
<< Pierwsza | < Poprzednia | Następna > | Ostatnia >> |
Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!! |
|