Współuzależnienie | |
| | Klara | 03.02.2008 09:57:39 | Grupa: Użytkownik
Posty: 8 #51935 Od: 2007-12-17
| To życie z osobą uzależnioną. To ciągłe pogotowie emocjonalne i uporczywy stres. Trudne i przykre emocje - bezradność, wstyd, poczucie winy, lęk i urazy, a także żal i poczucie krzywdy. Uzależnić można się od alkoholika, narkomana, hazardzisty, seksoholika, lekomana, pracoholika, internauty, a także od osób stosujących przemoc w rodzinie. Mechanizmy większości współuzależnień są podobne. Jedna osoba wprowadza destrukcję, a druga się do tej destrukcji dostosowuje. Zdecydowana większość współuzależnionych nie korzysta z pomocy, bo nie widzi powodu, żeby sobie pomagać. Działa też silna, wpisana we współuzależnienie presja ukrywania problemu, oraz wstyd. Współuzależnieni często bywają ludźmi dobrymi i życzliwymi, uwrażliwionymi na cierpienie innych, krzywdę i niesprawiedliwość, a uzależniony potrafi to bezpardonowo wykorzystywać. Osoba współuzależniona godzi się na przemoc, na obwinianie, na okazywanie lekceważenia i pogardy, na manipulacje. Towarzyszy temu nieadekwatne poczucie winy i coraz niższej wartości. Po czym poznać, że jesteśmy w pułapce uzależnienia? Na przykład kiedy rozwiązujemy problemy uzależnionego lub łagodzimy jego cierpienia niezależnie od tego ile nas to emocjonalnie kosztuje, albo chronimy go przed konsekwencjami jego postępowania, nie zwracamy uwagi na własne odczucia i potrzeby, za wszystko winimy siebie, udajemy, że wszystko jest w porządku chociaż tak nie jest. A jak sobie pomóc? Najważniejsza, a zarazem najtrudniejsza dla osoby współuzależnionej jest zmiana przekonań. Chodzi o to, aby uwagę i działania przekierować z problemu uzależnionego partnera na siebie. Zacząć mówić to co się myśli i robić to co się mówi. Nie pomagać, a zacząć pozwalać uzależnionemu na cierpienie. Nie brać odpowiedzialności za jego nałóg. Kochać twardą miłością. | | | Electra | 25.11.2024 16:30:33 |
|
| | | paprotka | 03.02.2008 12:58:38 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 170 #52047 Od: 2007-10-18
| Witaj Klaro.Zgadzam się z Tobą w 100%.Zacząć mówić to co się myśli i robić to co się mówi. Nie pomagać, a zacząć pozwalać uzależnionemu na cierpienie. Nie brać odpowiedzialności za jego nałóg. Kochać twardą miłością..Czasami trzeba pozwolić upaść komuś na samo dno by mógł się od niego odbić. | | | ewa | 13.07.2008 21:27:39 | Grupa: Użytkownik
Posty: 1 #139432 Od: 2008-7-13
| Witam Jestem żoną mężczyzny uzależnionego od narkotyków. Wiem że bierze od ok. 15,roku , a ile tak na prawdę to trwa to mogę sie tylko domyślać , że dłużej. Od lutego zaczęliśmy wyboista drogę do czystości. Nie jest łatwo- a przy kolejnych powrotach do nałogu miałam ochotę uciekać zostawić go, uciekać razem z synkiem jak najdalej od Niego , od tego kłamczucha ...... Czasami nie wiem jak z nim rozmawiać , co mówić , jak mówić.... Boję się o przyszłość... o przyszłość swoją , naszą, naszego dziecka... Dziś po raz pierwszy pojechał na miting AN- mam nadzieje ,że to będzie początek dobrego, ze jeszcze dla nas zaświeci słońce, że jeszcze kiedyś mu zaufam , uwierzę i nie będę sie bała zostawić go z synem w domu....
| | | asia | 07.02.2009 09:01:29 | Grupa: Użytkownik
Posty: 1 #221076 Od: 2009-2-7
| Witam jest ktos kto ma ochote porozmawiac???? moze powiem cos o sobie jestem w zwiazku z narkomanem .... on taki nie był od pol roku bierze i caly czas mi mowi ze nie bedzie -standard... mowi ze bezemnie zginie i nie bedzie walczyc a ja mam dosyc .... juz tylko chce spokoju ,ale go kocham chociaz on to caly czas zabija...
| | | Desy26 | 26.02.2009 17:08:16 | Grupa: Użytkownik
Posty: 1 #231425 Od: 2009-2-26
| Witam Jestem pól roku po ślubie...4 miesiące temu okazało sie ze mój mąz jest uzalezniony od narkotyków i hazardu, jest juz po terapii zamkniętej, chodzi a raczej chodził na terapie państwowa, wspierał to mitingami, jednak 3 tyg temu poplynal i zagrał, wczoraj popłynąl po raz kolejny...zaćpał...jestem załamana,wszystko mi sie rozpadło po raz kolejny...nie wiem co robić dalej...zostawic go?i zając sie sobą?czy wspierać i pogłębiać sie dalej w tej okrutnej chorobie...wiem ze popełniłam błąd taki ze po jego pierwszej wpadce nie zareagowałam tak jak mu wcześniej obiecałm czyli"ze sie rozstaniemy", wiem ze wobec osó uzależnionych trzeba byc stanowczym...ale kompletnie brak mi siły | | | Ania | 20.04.2009 21:38:40 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 30 #253334 Od: 2008-11-8
| życie u boku osoby uzależnionej jest jedną wielką tragedią. Czasami mam ochotę zostawić dorobek całego życia i się wyprowadzić Osoby uzależnione nie chcą sie do tego przyznać trudno ich namówić na odwyk. Rozmawiam tłumaczę ale to i tak nic nie pomaga. Dobrze, że jest spokojny ale ponoć to wszystko do czasu. Wyczytałam, że sok NONI pomaga w leczeniu alkoholizmu kupuję go i podaje do picia.Ale wydaje mi się, że to strata moich pieniędzy bo sok nie jest tani. | | | kredka | 21.05.2009 19:02:21 | Grupa: Użytkownik
Posty: 1 #264577 Od: 2009-5-21
| witam myślę że mogę coś powiedziec na temat współuzaleznienia.W moim życiu wydarzyło sie tak wiele ze nie wiem od czego zacząc.Od 20 lat zyje z alkoholikiem.Pomimo ze jestem wykształcona ,niezalezna mój alkoholik tak mnie wessał iz niewiem czy jestem jeszcze samodzielnie istniejącą osoba. | | | Aga | 28.05.2009 14:46:41 | Grupa: Użytkownik
Posty: 2 #267704 Od: 2009-5-28
| Właściwie sama nie wiem jak to ze mną jest. Wydaje mi się że jestem bardziej współuzależniona niż ON uzależniony. Moja głowa zajęta jest myślami" bedzie trzeźwy czy nie". Niby nic takiego. Dwa trzy razy w tygodniu kilka piwek. No czasami po 3 dni z rzędu. Wkurza mnie to. Nie wiem sama. On uważa że nie ma problemu. Ja jestem innego zdania. Uważam że ma nie złe zadatki na alkoholika. Wolę dmuchać na zimne. | | | SIASIA | 04.06.2009 16:38:23 | Grupa: Użytkownik
Posty: 12 #271977 Od: 2009-6-4
| Byłam kilka lat współuzalezniona . Pisze w czasie przeszłym bo mój mąż zmarł półtora roku temu -zapił sie na śmierć .Żadne terapie nie pomogły ,zawsze do tego wracał i coraz więcaj pił.Sama przez 8 miesięcy chodziłam na terapie dla rodzin alkoholików bo nie dawałam sobie rady i nie chciało mi sie żyć .Ciężko napisać cos pocieszającego dla kogoś kto jest teraz w takiej sytuacji ,ale trzeba próbowac wszystkiego aby ratować najbliższą osobę. | | | MADZIA | 26.06.2009 12:47:55 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 100 #283460 Od: 2009-6-26
| Po przeczytaniu postu STASI zrobiło mi się bardzo przykro, smutno....sama jestem osobą współuzależnioną - nawet sama nie wiem jak długo w tym trwam. Mój mąż alkoholik,z którym jestem 9 lat po ślubie , a 12 lat w związku- chodzi na terapię od 2 lat. Całe nasze małżeństwo, i w ogóle odkąd jesteśmy razem- związane jest z alkoholem. Cały czas był alkohol.Walczyłam. Ale dopiero dzięki terapii dla osób współuzależnionych udało mi się zrozumieć , że nie wygram z tą chorobą- nawet teraz jak piszę , to ciężko jest mi zaakceptować alkoholizm jako chorobę. Nie wyobrażam sobie jednak żeby mój mąż miał jeszcze kiedyś wypić (od 2 lat nie wypił jeszcze ). Boję się ! Ciężko byłoby mi zaakceptować śmierć mojego męża. STASIU ŻYCZĘ CI POGODY DUCHA!!!!!!!!! _________________ [...] chwycić dłoń Boga i walczyć o swoje marzenia, wierząc, że ich spełnienie dokona się zawsze we właściwym momencie. [...] | | | SIASIA | 26.06.2009 16:43:33 | Grupa: Użytkownik
Posty: 12 #283568 Od: 2009-6-4
| Madziu dzięki za życzenia ! Cieszę sie ze twój mąż od dwóch lat nie pije to dla mnie naprawde niezwyke ,ponieważ mój pomimo terapii pił codziennie. Strach chyba już zawsze przy tobie będzie ,ale twój mąż ci codziennie udowadnia ,że z tą chorobą da sie walczyć ,wiec wierz w niego ! Pozdrawiam. | | | Electra | 25.11.2024 16:30:33 |
|
| | | MADZIA | 26.06.2009 17:07:01 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 100 #283575 Od: 2009-6-26
| Tak się zastanawiam, czy to , że od kilku a może kilkudziesięciu dni bardzo chcę iść do mojej terapeutki, to nie jest znak ,że bez niej nie dam już rady. Moją terapię "porzuciłam" miesiąc przed końcem pierwszego etapu- bo zawsze coś wtedy stawało na drodze.Z terapeutką spotkałam się jeszcze dwa może trzy razy. Pół roku po tym jak mąż rozpoczął terapię, wszytko zaczęło się zmieniać-on awansował , kupiliśmy dwa auta, nareszcie nie musiałam tylko patrzeć na serek czy soczek tylko mogłam go kupić moim dzieciom. Rok później rozpoczęłam naukę-pierwszy rok mam za sobą. Mąż nie pije, mieszkamy w nowym miejscu, w pewnym sensie udzielamy się społecznie,chodzimy do kościoła-nie dlatego żeby inni widzieli-lubimy słuchać kazań naszego księdza,wierzymy też , że Bóg nam pomaga, mąż nadal kontynuuje terapię......sielanka. A ja? Duszę się , jest mi smutno, jest mi źle, krzyczę na dzieci.Nie chcę tego, ale nie potrafię przestać...potem nie mogę patrzeć na siebie. Zacięłam się na tym, że chcę spotkać się z moją terapeutką , że ona mi pomoże, wysłucha mnie.Jestem umówiona z nią na 30,06,09. Wiem narzekam, a moje ględzenie jest bez sensu i w ogóle. Dlaczego na wsi nie ma zrozumienia dla nas ludzi współuzależnionych, uzależnionych?! Dlaczego nie mogę z kimkolwiek o tym porozmawiać? Piszę do Ciebie Stasiu, bo nie miałam komu powiedzieć o sobie a bardzo mi tego brakuje.
_________________ [...] chwycić dłoń Boga i walczyć o swoje marzenia, wierząc, że ich spełnienie dokona się zawsze we właściwym momencie. [...] | | | SIASIA | 26.06.2009 18:08:36 | Grupa: Użytkownik
Posty: 12 #283604 Od: 2009-6-4
| Znam to wszystko bardzo dobrze !Ja równiez sie rozładowywałam na mojej rodzinie ,zwłaszcza na córce . Często byłam wręcz przerażona tym co robie ,ale zaczęłam brać leki i wtedy było trochę lepiej ,przynajmniej mogłam w nocy spać i jeść , ale nadal nienawidziłam swojego życia . Wierz mi nawet za kilka lat jak mąz się spózni do domu będziesz panikować i strach zawsze już pozostanie ,bo alkoholikiem sie zostaje do końca życia .Dziś miałabym 10 rocznice ślubu i wyjątkowo mi dzis cięzko ,dlatego miło było sobie popisać . Głowa do góry ! | | | beata466 | 27.06.2009 13:03:52 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 48 #283898 Od: 2009-6-27
| WITAM. Widzę, że nie tylko ja mam chandrę dzięki mojej miłości. Mój mąz jest alkoholikiem od lat, robiłam różne rzeczy żeby mu pomóc, ale on tej pomocy "nie potrzebuje". Kilka tygodni temu byliśmy na rozmowie u psychologa, nie przyznał się że ma problem z alkoholem. "To ja czepiam się nie wiadomo o co, to ja potrzebuję terapii, on nigdy się nie upił, nigdy nie miał kaca, a ja jestem wariatką". Tydzień temu skończyło się interwencją policji i izbą wytrzeźwień. (rachunek za izbę notabene 240 zł)A ja mam popodbijane oczy. I jak mam wzywac policję na interwencję skoro to są moje pieniądze, a mojego męża to nic nie nauczyło, dalej pije. Wczoraj wezwał policję na mnie bo zrobiłam awanturę, że znowu jest wypity. Jestem bezradna, nie chce mi się żyć. Mamy trójkę dzieci, jego ojciec zostawił żonę z ósemką dzieci i poszedł w "świat" kiedy mój mąż miał 4 lata, i ten sam los gotuje dla swoich dzieci. Błagam pomóżcie nam | | | SIASIA | 27.06.2009 13:38:46 | Grupa: Użytkownik
Posty: 12 #283905 Od: 2009-6-4
| Beato nie wiem co Ci poradzić moj mąz tez nie chciał sie leczyć więc skierowałam go sądownie na przymusowe leczenie .Nie możesz dopuszczać do tego żeby dzieci oglądały przemoc! Ja byłam zmuszona odejść od męza , ale miałam mamę która mi wtedy pomogła. Nie wiem czy ty możesz liczyć na czyjąs pomoc . Zgłoś sie do ośrodka leczenia uzależnień ,prowadzone sa tam terapie dla osób współuzależnionych dowiesz sie tam jak walczyć z przemoca w rodzinie .Wiem że strach Cię paraliżuje ale musisz coś robić .Pozdrawiam . | | | beata466 | 27.06.2009 14:10:52 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 48 #283911 Od: 2009-6-27
| Nie wiem dlaczego ale wisi nad nami jakieś fatum Umówiłam się z panią psycholog, że będę chodziła na terapię, ale pracuję na zmiany i nie zawsze mi pasuje. Kiedy wreszcie po trzech tygodniach dotarłam do ośrodka okazało się że terapia jest odwołana z powodu urlopu. Pojechalam za tydzień i znowu zastałam zamknięte drzwi, czy to tak ma wyglądać? Poprzednio nie napisałam, że psycholog stwierdziła iż mąż nie nadaje się na terapię, ponieważ nie chce współpracować, a on odebrał to, że jest zdrowy i terapia nie jest mu potrzebna. Nie wiem jak mam dalej żyć nie mogę liczyć na niczyją pomoc, moja mama zmarła 2 maja, a teraz nie mam nawet z kim zostawić dzieci jak idę do pracy. A ten osioł doskonale zdaje sobie z tego sprawę i dlatego się mądrzy | | | MADZIA | 28.06.2009 21:48:40 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 100 #284385 Od: 2009-6-26
| Zastanawiam się, czy tylko ja miewam takie załamania (nawet nie wiem jak "to" nazwać ) wiary? Dziś, zresztą coraz częściej dopadają mnie takie myśli- ,że to niesprawiedliwe, dlaczego akurat ja musiałam wybrać , związać się z takim człowiekiem? I co? Jak pił moje myśli krążyły wokół tego, co zrobić żeby przestał pić, a może odejść- tak go tylko nastraszyć....teraz nie pije , i znowu myśli krążą wokół niego, co zrobić , żeby się nie denerwował, żeby tylko było mu dobrze,...czy takie życie w ogóle ma sens? Ok kocham swojego męża, teraz może nawet bardziej, bo gdy przestał pić zaczął dbać o siebie , nie tylko o fizyczny wygląd ale także i o psychikę, a czasami tak myślę sobie GDZIE W TYM WSZYSTKIM JESTEM JA?! _________________ [...] chwycić dłoń Boga i walczyć o swoje marzenia, wierząc, że ich spełnienie dokona się zawsze we właściwym momencie. [...] | | | beata466 | 29.06.2009 06:18:17 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 48 #284441 Od: 2009-6-27
| Boże jak ja bym chciała, żeby on przestał pić, strasznie go kocham, nawet zarzucam sobie że bardziej niż dzieci, bo inaczej już dawno nie pozwoliła bym żeby na to patrzyły. A on ciągle z nami mieszka wychodzi wieczorami na "spotkania" pod sklep albo do baru, i znowu wraca w dobrym nastroju i to ja jestem tym potworem który robi awantury w domu, a dzieci stoją z boku i patrzą. Boże co ja bym dała, żeby to się zmieniło, żebyśmy wyszli z tych długów, żebyśmy poszli z dziećmi na spacer albo chociaż posiedzieli w domu wszyscy wspólnie razem. Nie mam siły czekać, aż sąd zmusi go do leczenia, do tej pory to może już nie będziemy razem, a może nie będzie nas... | | | meg | 29.06.2009 07:26:06 | Grupa: Użytkownik
Posty: 2 #284443 Od: 2009-6-29
| witam pierwszy raz jestem na tym forum jestem wspoluzalezniona moj tato pije kocham go nad zycie mam 24 lata i nie potrafie juz sie cieszyc zyciem a dzisiaj rano powiedzial mojej mamie ze sie powiesi bo nie chce zebysmy dluzej przez niego cierpialy | | | MADZIA | 29.06.2009 09:09:46 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 100 #284478 Od: 2009-6-26
| Meg powinnaś skorzystać z porady terapeuty. Ja przechodziłam "wieszanie się" mojego męża już... x (tyle razy chciał to zrobić , że nawet nie potrafię tego zliczyć) razy. Mój teść - też "wieszał się" kilka dobrych razy, dziadek mojego męża też "wieszał się" parę razy. "Wieszał się " piszę w cudzysłowiu , bo z tego co zauważyłam jest to zwykła gra na emocjach. Może brzmi to okrutnie i zimno ale taka jest prawda . Owszem niektórzy rzeczywiście robią "to" ale zanim uda im się przejść na "drugą stronę " to mija przechodzą dużo razy przez to "wieszanie się , podcinanie sobie żył itd.....". A najsmutniejsze je4st to , że kiedy przestałam reagować na "idę się powieszę"- mój mąż obraził się na mnie, ba! nawet doszedł do wniosku , że życzę mu śmierci ! I przestał "wieszać się". Jednak zanim przestał pić , musiałam jeszcze wyprowadzić się z dziećmi z domu kilka razy, szukać go po melinach, znieść KILKA! upokorzeń.........POSZEDŁ NA TERAPIĘ! Ja także poszłam na terapię, miałam indywidualne spotkania z terapeutką, Al-anon- był mi wielkim oparciem. On nadal przechodzi terapię- kolejny etap, od 2 lat nie pił. Mój błąd? Pomyślałam -jest już dobrze, więc nie potrzebuję wsparcia z zewnątrz! Myliłam się, nie radzę sobie z emocjami, popadam ze skrajnych uczuć w inne skrajne uczucia! Zbyt szybko pomyślałam , że jestem silna! Jutro idę do swojej terapeutki. Nie mogę doczekać się tego spotkania, lubię mówić do niej. _________________ [...] chwycić dłoń Boga i walczyć o swoje marzenia, wierząc, że ich spełnienie dokona się zawsze we właściwym momencie. [...] | | | Electra | 25.11.2024 16:30:33 |
|
|
Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!! |
|